– Paliwa mają niespełna 5-proc. udział w koszyku inflacyjnym – przypomina Ernest Pytlarczyk, główny analityk BRE Banku. Oznacza to, że 10-proc. wzrost cen na stacjach automatycznie podbija inflację o 0,5 pkt proc.
– Do tego dochodzi fakt, że paliwo jest w cenie praktycznie każdego dobra i usługi – zaznacza Przemysław Woźniak, ekonomista Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. – Oczywiście wzrost cen paliw ma inne znaczenie dla ceny towaru, który musi być transportowany tirem przez całą Europę, a inny dla ceny produkowanych lokalnie warzyw. Z punktu widzenia wpływu na inflację liczy się jednak nie to, jaki jest poziom cen paliw, ale jak szybko się one zmieniają – podkreśla Woźniak.
Według ostatnich dostępnych danych, za kwiecień, ceny „paliw do prywatnych środków transportu” były o 17 proc. wyższe niż rok wcześniej. Wysokiemu wzrostowi cen na stacjach towarzyszyła pokaźna zwyżka notowań ropy. Gatunek Brent w przeliczeniu na złote drożał wówczas w tempie przekraczającym 25 proc. w skali roku.
– Między cenami ropy naftowej na światowych rynkach i kursem euro wobec dolara i złotego wobec dolara jest duża symetria. Wystarczy przypomnieć, że w ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z 20-procentowym spadkiem ceny ropy i 20-procentowym umocnieniem dolara wobec złotego – komentuje Łukasz Tarnawa, główny ekonomista banku PKO BP.
Dlatego jego zdaniem niezależnie od rozwoju sytuacji na światowych rynkach cena baryłki ropy w złotych powinna się utrzymywać w przedziale 220 – 250 zł (obecnie jest bliżej górnego pułapu).