W Indiach brakuje specjalistów

Trzynaście milionów studentów rozpoczyna każdego roku naukę na ponad czterystu indyjskich uniwersytetach. To za mało. Indiom brakuje wykształconych specjalistów

Publikacja: 14.05.2012 01:01

W Indiach brakuje specjalistów

Foto: Bloomberg

Edukacyjny głód w Indiach jest ogromny. Szybko rosnąca klasa średnia chce kształcić swoje dzieci, wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że bez dyplomu nie ma przyszłości. Państwowy system edukacyjny nie nadąża z obsługą armii młodych ludzi. Lukę w szkolnictwie wypełniają powstające jak grzyby po deszczu prywatne college, których jest w Indiach już 50 tys., oraz uniwersytety. Jakość kształcenia w tego typu instytucjach pozostawia jednak wiele do życzenia. Poziom w nich jest tak niski, że indyjska University Grants Commission, instytucja nadzorująca system edukacji, musiała stworzyć specjalną czarną listę tak zwanych „fałszywych uniwersytetów".

Jednak rozpędzona gospodarka potrzebuje na gwałt specjalistów. Dodajmy, specjalistów doskonale wykształconych, a nie udawanych absolwentów, których dyplom jest wart tyle, co papier, na którym go wydrukowano. Świat ekonomii nie znosi próżni, więc i na ten problem Hindusi znajdują panaceum. Wielkie korporacje, które stoją na czele kolejki po świeże, wypełnione wiedzą, utalentowane głowy postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce.

Firmowy uniwersytet

Dwie godziny jazdy samochodem od miasta Bangalore, które jest w Indiach zagłębiem informatycznym, powstał uniwersytet, który ma kształcić absolwentów nie ustępujących wiedzą tym z Harvardu czy Yale. Uczelnia została od zera stworzona przez Infosys, indyjskiego giganta IT. Global Education Centre, bo tak owa akademia się nazywa, została wybudowana kosztem 330 mln dol. by zaspokoić potrzeby kadrowe koncernu Infosys.

Zielone trawniki, marmurowe atrium, fasady z kolumnami w stylu doryckim, siedmiopiętrowe zadbane akademiki, korty tenisowe, kręgielnie i baseny, studenci w schludnych mundurkach poruszający się elektrycznymi wehikułami (zakaz spalinowych pojazdów na terenie kampusu) . Wygląda to tak, jakby jeden z uniwersytetów Ligii Bluszczowej w całości przeniesiono w sam środek rozgrzanego Subkontynentu.

Na zajmującym 140 hektarów uczelnianym terenie, znalazło się też miejsce na trzy kina. Wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt centrum medyczne i pralnie. Jest też supermarket. Wszystko pachnie nowością. Całe przedsięwzięcie jest czysto biznesowym projektem. Indosys wylicza, że na każdego z 20 tys studentów, którzy będą się tu kształcić wyda 6 tys dol. rocznie. Koncern będzie wydawał więc rocznie 120 mln zł, albo jak kto woli 8 proc. swoich wynoszących 1,5 mld dol. ubiegłorocznych zysków. Czy się opłaci? Jeśli poziom nauczania będzie faktycznie tak wysoki jak się zapewnia, jak najbardziej.

Poza Global Education Centre, Infosys, chce uruchomić na terenie całych Indii, 450 własnych college'ów, które mają trzymać równie wysoki fason. Podobną drogę co Infosys obrał, czołowy indyjski bank ICICI Bank, który stworzył cztery własne Akademie Bankowości, w których kształci przyszłą kadrę.

Potrzeba edukacji

Jak obliczył rząd jeśli Indie chcą zwiększyć tempo wzrostu PKB do poziomu 10 proc. będą potrzebowały w ciągu najbliższej dekady 340 milionów wykwalifikowanych pracowników. Tymczasem według badań KPMG stopień edukacji społeczeństwa indyjskiego wciąż odbiega od tego chociażby w Chinach. Dla przykładu w 2000 roku w Państwie Środka 91 proc. ludzi powyżej 15 roku życia potrafiło czytać i pisać. W Indiach odsetek ten nawet sześć lat później wciąż wynosił zaledwie 63 proc.

Tylko 13 proc. hindusów kontynuuje edukację po ukończeniu szkoły podstawowej. To połowa średniej światowej. W Chinach 23 proc. młodych ludzi decyduje się na kontynuację nauki. Rząd w Delhi chce do 2020 roku podnieść ten wskaźnik do 30 proc. W 2008 roku na wyższe uczelnie w Indiach trafiło 13 milionów studentów. Jak wynika z wyliczeń to wciąż za mało.

Rząd inwestuje w ilość

Manmohan Singh, premier Indii zdaje sobie sprawę z palącej potrzeby. W zeszłym roku jego rząd zwiększył wydatki na edukację aż o 24 proc. do poziomu 10,2 mld dol. W planach jest budowa 14 nowych uniwersytetów, 374 college'ów oraz 20 specjalnych instytucji kształcących informatyków. Do pomocy w rozbudowie systemu edukacji premier zatrudnił technokratę: S. Ramadorai, byłego szefa Tata Consultancy Services, największego koncernu IT w Indiach.

Największym wyzwaniem jest rozbudowa instytucji kształcących tych najlepszych specjalistów. Siedem wielkich politechnik i sześć Instytutów Zarządzania, kształcących kadrę menedżerską utworzono tuż po uzyskaniu niepodległości, aby zaspokoić potrzeby administracyjne kraju. Od tego czasu powstało dodatkowo osiem politechnik i siedem uczelni zarządzania. O każde miejsce w tych uniwersytetach stara się średnio 50 chętnych. Dla porównania o miejsce w szeregach Harvardu ubiega się średnio co rok 17 aplikantów. To pokazuje skalę potrzeb. Wszystkie 15 politechnik rocznie wypuszczają armię prawie 10 tys. absolwentów – to wciąż mniej niż np. sam jeden Uniwersytet Moskiewski im. M. Łomonosowa.

Dobrze, że rząd wziął się za rozbudowę systemu edukacji, jednak pytanie czy wraz z ilością uda się podnieść jakość kształcenia w Indiach. Jak łatwo można się domyślić aktualnie żadna z tutejszych uczelni nie znajduje się w notowaniu 300 najlepszych uczelni świata londyńskiego Times Education Supplement. Być może wkrótce się to zmieni.

Dane gospodarcze
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dane gospodarcze
Dług publiczny Polski pobił kolejny rekord
Dane gospodarcze
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Dane gospodarcze
Produkcja przemysłowa w Niemczech spadła w październiku. Rząd uspokaja
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Dane gospodarcze
Zagadkowy komunikat RPP. Rząd chciał rozwiać niepewność, wyszło inaczej