Edukacyjny głód w Indiach jest ogromny. Szybko rosnąca klasa średnia chce kształcić swoje dzieci, wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że bez dyplomu nie ma przyszłości. Państwowy system edukacyjny nie nadąża z obsługą armii młodych ludzi. Lukę w szkolnictwie wypełniają powstające jak grzyby po deszczu prywatne college, których jest w Indiach już 50 tys., oraz uniwersytety. Jakość kształcenia w tego typu instytucjach pozostawia jednak wiele do życzenia. Poziom w nich jest tak niski, że indyjska University Grants Commission, instytucja nadzorująca system edukacji, musiała stworzyć specjalną czarną listę tak zwanych „fałszywych uniwersytetów".
Jednak rozpędzona gospodarka potrzebuje na gwałt specjalistów. Dodajmy, specjalistów doskonale wykształconych, a nie udawanych absolwentów, których dyplom jest wart tyle, co papier, na którym go wydrukowano. Świat ekonomii nie znosi próżni, więc i na ten problem Hindusi znajdują panaceum. Wielkie korporacje, które stoją na czele kolejki po świeże, wypełnione wiedzą, utalentowane głowy postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce.
Firmowy uniwersytet
Dwie godziny jazdy samochodem od miasta Bangalore, które jest w Indiach zagłębiem informatycznym, powstał uniwersytet, który ma kształcić absolwentów nie ustępujących wiedzą tym z Harvardu czy Yale. Uczelnia została od zera stworzona przez Infosys, indyjskiego giganta IT. Global Education Centre, bo tak owa akademia się nazywa, została wybudowana kosztem 330 mln dol. by zaspokoić potrzeby kadrowe koncernu Infosys.
Zielone trawniki, marmurowe atrium, fasady z kolumnami w stylu doryckim, siedmiopiętrowe zadbane akademiki, korty tenisowe, kręgielnie i baseny, studenci w schludnych mundurkach poruszający się elektrycznymi wehikułami (zakaz spalinowych pojazdów na terenie kampusu) . Wygląda to tak, jakby jeden z uniwersytetów Ligii Bluszczowej w całości przeniesiono w sam środek rozgrzanego Subkontynentu.
Na zajmującym 140 hektarów uczelnianym terenie, znalazło się też miejsce na trzy kina. Wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt centrum medyczne i pralnie. Jest też supermarket. Wszystko pachnie nowością. Całe przedsięwzięcie jest czysto biznesowym projektem. Indosys wylicza, że na każdego z 20 tys studentów, którzy będą się tu kształcić wyda 6 tys dol. rocznie. Koncern będzie wydawał więc rocznie 120 mln zł, albo jak kto woli 8 proc. swoich wynoszących 1,5 mld dol. ubiegłorocznych zysków. Czy się opłaci? Jeśli poziom nauczania będzie faktycznie tak wysoki jak się zapewnia, jak najbardziej.