Dziś składki na ZUS płacimy od wynagrodzeń do poziomu 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy. Tak ustalona kwota daje w 2018 r. sumę 133 290 zł. To limit roczny brutto. To co zarobimy do tej kwoty jest obłożone składkami na ZUS. To, co powyżej, już nie. Rząd chciał znieść to ograniczenie już z początkiem tego roku.

Czytaj także: Nowe daniny na kilkanaście miliardów
Rządowa droga na skróty
Ustawę w tej sprawie przyjął nawet parlament – pojawiły się jednak wątpliwości co do poprawności głosowań w Senacie. Rząd pominął też w czasie konsultacji projektu opinię związków zawodowych i organizacji pracodawców. To ostatnie sprawiło, że prezydent odmówił podpisania ustawy i skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego, zarzucając, że pominięcie w konsultacjach strony społecznej naruszyło konstytucyjne zasady państwa prawnego. W swoim wniosku prezydent tłumaczył, że jednym z zasadniczych założeń zasady demokratycznego państwa prawnego, wywodzonej z art. 2 konstytucji, jest kształtowanie prawa z poszanowaniem wyrażonej w preambule zasady dialogu społecznego. „Wynikająca z art. 2 Konstytucji zasada zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa może być urzeczywistniana jedynie wówczas, gdy prawo tworzone jest zgodnie z zasadami ustanowionymi nie tylko w samej Konstytucji, ale również w innych aktach normatywnych, w szczególności w ustawach (...). Ściśle związany z tym wymogiem jest nakaz przestrzegania zasady praworządności (art. 7 Konstytucji), która obejmuje również zasadę uchwalania ustaw" – napisał prezydent w swoim wniosku do Trybunału Konstytucyjnego.
Ostatecznie nowe przepisy na razie nie weszły w życie. Tegoroczny, lipcowy, termin rozprawy nad wnioskiem prezydenta został odwołany. Widmo likwidacji progu odcięcia ciągle jednak wisi nad dobrze zarabiającymi. Rząd wraca do tego pomysłu. A Trybunał wyznaczył na 30 października nowy termin rozprawy w sprawie wniosku prezydenta.