– Deficyt budżetu w 2013 roku będzie o kilka miliardów złotych niższy od planu po nowelizacji – powiedział wczoraj minister finansów Mateusz Szczurek. Plan to 51,6 mld zł. To potwierdzenie szacunków ekonomistów, którzy już od dwóch miesięcy prognozują, także na łamach „Rz", mniejszą dziurę w budżecie.
W uzyskaniu lepszych wyników pomaga szybsze od spodziewanego ożywienie gospodarcze w końcówce roku. Dzięki temu luka w budżetowych wpływach zmniejsza się, choć wciąż istnieje. Wiceminister finansów Hanna Majszczyk informowała wczoraj w Sejmie, że po listopadzie w ujęciu rocznym wyższe były dochody z PIT, a z pozostałych podatków – wciąż nieco niższe. W sumie deficyt po jedenastu miesiącach wyniósł – jak podała Majszczyk – 38,5 mld zł i był o prawie 1 mld zł niższy niż miesiąc temu (39,4 mld zł).
Tymczasem Sejm powoli kończy prace nad budżetem na przyszły rok. Wczoraj odbyło się tzw. II czytanie, a już na piątek przewidziano ostatnie – III – czytanie. Minister Szczurek podkreślał, że budżet na przyszły rok nie jest łatwy, ale „w przeciwieństwie do tego na 2013 r. bezpieczniejszy, bowiem bezpieczniejsza jest sytuacja gospodarcza". Jego zdaniem tempo wzrostu PKB może być wyższe niż założone 2,5 proc., a inflacja niższa niż przyjęte 2,4 proc. (co jest pewnym zagrożeniem dla dochodów budżetu).
– Nie oczekujemy, że wrócimy już zupełnie do normalności, ale jednocześnie ryzyko recesji jest już za nami. A to oznacza, że można z większym bezpieczeństwem planować dalsze priorytety rozwojowe – podkreślał minister finansów.
Opozycja ma zupełnie inne zdanie o budżecie. Posłowie podkreślali wczoraj, że jest obliczony na przetrwanie, nie wspomaga ani zatrudnienia, ani przedsiębiorstw, ani rozwoju gospodarki, wprowadza za to wzrost obciążeń podatkowych i oparty jest na księgowych sztuczkach.