Ministerstwo Klimatu i Środowiska szykuje rewolucję w obrocie energią elektryczną.
Resort przedstawił właśnie projekt przepisów znoszących obowiązek sprzedaży wyprodukowanej energii przez giełdę. Rząd obiecał to we wrześniu górnikom, tłumacząc, że w ten sposób ograniczy import tańszej energii z zagranicy, a tym samym zwiększy produkcję w polskich elektrowniach węglowych. Po fali krytyki ze strony ekspertów, którzy nie dopatrzyli się sensu w tym uzasadnieniu, temat na kilka miesięcy przycichł. Teraz wraca, ale resort klimatu zmienił argumentację.
Drogo i drożej
– Rynek ulega istotnemu przeobrażeniu ze względu na budowę europejskiego jednolitego rynku energii elektrycznej, zwiększony udział konsumentów w rynku oraz rosnącą produkcję energii z OZE. W takich warunkach o efektywności uzyskiwanych wyników przesądzą indywidualne decyzje uczestników rynku. Aby je wspierać, należy zagwarantować adekwatne instrumenty regulacyjne, zapewniające uczestnikom rynku maksymalną możliwą swobodę w realizacji indywidualnych strategii biznesowych – tak zniesienie obowiązku sprzedaży energii przez giełdę uzasadnia resort klimatu. Zakłada też, że regulacja będzie pozytywnie oddziaływać na wytwórców prądu, bo zmniejszą się obciążenia związane z opłatami na rzecz giełdy. – Co również pośrednio wpłynie pozytywnie na sytuację odbiorców końcowych energii elektrycznej – zapewnia resort.
Eksperci wieszczą jednak przede wszystkim wzrost cen prądu i korzyści tylko dla wybranej grupy uczestników rynku. – To oczywiste, że zniesienie obliga zmniejszy płynność obrotu na Towarowej Giełdzie Energii i wpłynie na wzrost cen energii. Tak działa rynek. Tak więc takie rozwiązanie z pewnością będzie niekorzystne dla odbiorców energii, natomiast pozytywne dla tych grup energetycznych, które mają długą pozycję w handlu energią, czyli produkują więcej z własnych źródeł niż sprzedają do odbiorców finalnych, jak Polska Grupa Energetyczna czy Enea – komentuje Krystian Brymora, analityk DM BDM.