Wyścig po polski atom ostro przyśpiesza

Amerykanie, Francuzi i Koreańczycy przygotowują dla polskiego rządu oferty w sprawie dostaw technologii dla elektrowni jądrowej. Rywalizacja, która trwa już od lat, wkracza w decydującą fazę.

Aktualizacja: 22.02.2021 10:45 Publikacja: 21.02.2021 21:00

Wyścig po polski atom ostro przyśpiesza

Foto: pexels.com

Przyjęcie polityki energetycznej państwa do 2040 r. to jasny sygnał, że polski rząd jest zdeterminowany, by postawić w kraju bloki jądrowe. I to pomimo wewnętrznego sporu o kierunki rozwoju energetyki. Realizacja inwestycji, która pochłonie 150 mld zł, wciąż jednak znajduje się w powijakach, a uruchomienie pierwszego atomowego bloku zgodnie z planem, a więc w 2033 r., będzie trudnym zadaniem. Aktualnie rząd rozmawia na temat technologii i modelu finansowania tego projektu z przedstawicielami trzech krajów: USA, Korei Południowej i Francji.

Czytaj także: Elektrownia atomowa w Polsce: cztery potencjalne lokalizacje

– Na obecnym etapie rozmów mówimy jedynie o „propozycjach współpracy", gdyż ani strona amerykańska, ani koreańska, ani francuska, ani żadna inna nie przedstawiły dotąd swoich ofert. Gdy już tak się stanie, zostaną one rozważone – poinformowało nas biuro prasowe Ministerstwa Klimatu i Środowiska (MKiŚ).

Amerykanie na czele

Po wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Białym Domu w czerwcu 2020 r. wiele wskazywało na to, że to oferta Amerykanów będzie faworytem w grze o polski atom. Rozmowy Dudy z ówczesnym prezydentem USA Donaldem Trumpem dotyczyły m.in. właśnie współpracy przy realizacji elektrowni jądrowej. W branży spekulowano, że na spotkanie miała nalegać amerykańska firma Westinghouse, która liczy na kontrakt jądrowy na naszym rynku. W październiku Polska i USA zobowiązały się, że w ciągu 18 miesięcy przygotują wspólnie raport zawierający rezultaty prac projektowych wykonanych przez amerykańskie firmy oraz propozycję struktury finansowania inwestycji. Do dziś spekuluje się, że to właśnie Amerykanie, pomimo zmiany władzy w Białym Domu, są na czele wyścigu po intratny kontrakt w Polsce.

Czytaj także: Michał Sołowow: Bez prywatnych inwestycji rewolucja w energetyce nie będzie możliwa

Z walki o zlecenie nie rezygnują jednak konkurenci, którzy w tym roku wzmocnili swoje działania na polskim rynku. Na początku lutego do Polski na spotkanie z ministrem klimatu i środowiska Michałem Kurtyką przyjechała francuska delegacja. Poza przedstawicielami francuskiego rządu obecny był także Jean-Bernard Lévy, prezes EDF, który zaprezentował oferowaną przez jego firmę technologię reaktora EPR.

Z kolei w minionym tygodniu spotkanie z polskimi dziennikarzami zorganizował Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) – koreańska państwowa firma, która proponuje Polsce własne reaktory APR 1400. – Doświadczenie w zarządzaniu projektami i dostęp do stabilnego finansowania to niezbędne elementy do udanej realizacji tak kompleksowego projektu, jakim jest budowa elektrowni jądrowej. Jesteśmy gotowi podjąć współpracę z Polską i zbudować polską elektrownię jądrową, posiadamy bowiem dostęp do sprawdzonej koreańskiej technologii jądrowej oraz możemy zabiegać o odpowiednie rozwiązania finansowe – zapowiedział Sang Don Kim, wiceprezes KHNP.

To właśnie model finansowania tej kosztownej inwestycji, obok samej technologii, będzie jednym z głównych czynników decydujących o wyborze oferty przez polską stronę. Negocjacje z potencjalnymi dostawcami mają zakończyć się w 2022 r. Partner zagraniczny będzie mógł mieć maksymalnie 49 proc. udziałów w planowanych elektrowniach.

Polityczne potyczki

Pierwsze plany rozwoju nad Wisłą energetyki jądrowej kreślono w PRL. Natomiast w najnowszej historii Polski przygotowania do tej inwestycji trwają już ponad dziesięć lat. Jak dotąd brakowało jednoznacznej politycznej deklaracji poparcia dla projektu. O tę polityczną zgodę wciąż jest trudno, choć Rada Ministrów w lutym oficjalnie przyjęła politykę energetyczną, która zakłada rozpoczęcie budowy pierwszego boku jądrowego najpóźniej w 2026 r. i jego uruchomienie w roku 2033. Do 2043 r. mamy mieć już sześć bloków o łącznej mocy 6–9 GW. O tym, że to huraoptymistyczne projekcje, alarmował w minionym tygodniu wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski z Solidarnej Polski, która nie poparła strategii energetycznej. – Zobaczmy, jak długo realizowana jest ta inwestycja. Do dziś nie mamy nawet przyjętej lokalizacji. Realnie o pierwszym bloku możemy mówić w latach 2038–2040 – zaznaczył Kowalski. Kilka dni później stracił stanowisko.

Aleksander Śniegocki z WiseEuropa podkreśla, że oddanie do użytku pierwszego bloku do 2033 r. wymagałoby zrealizowania napiętego harmonogramu bez większych opóźnień. – Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia branży, musimy być przygotowani na co najmniej kilkuletnie opóźnienie oraz ryzyko, że program energetyki jądrowej w obecnej formie nie zostanie zrealizowany w ogóle – zaznacza ekspert. Dodaje, że niezależnie od tej inwestycji Polska musi maksymalnie przyspieszyć rozwój energetyki odnawialnej oraz zoptymalizować nakłady na rezerwę w postaci mocy gazowych. – Kluczowy wpływ powodzenia lub porażki programu jądrowego odczujemy w perspektywie lat 40., kiedy to moce jądrowe mogą stanowić bardzo cenne uzupełnienie systemu zdominowanego przez OZE. Dlatego też ważne jest zapewnienie, że polski program jest spójny z planami innych krajów europejskich i może stać się częścią większego programu rozbudowy mocy jądrowych w naszej części świata. W innym przypadku nie uda się uzyskać efektu skali, a ryzyko opóźnień i przekroczenia budżetu pozostanie wysokie – ocenia Śniegocki.

Lata opóźnień jądrowej inwestycji

Program budowy elektrowni jądrowej w Polsce łapie kolejne opóźnienia. Prace realizuje spółka PGE EJ 1 (głównym udziałowcem jest Polska Grupa Energetyczna), która powstała w styczniu 2010 r. Pierwotnie zakładano, że pierwszy blok jądrowy ruszy w 2024 r. Już w 2018 r. Najwyższa Izba Kontroli oceniła jednak, że to nierealne ze względu na brak strategicznych decyzji rządowych i ograniczone działania samego inwestora. NIK oszacowała, że tylko w latach 2010–2017 wydatki na realizację programu sięgnęły niemal 1 mld zł. Stwierdziła też, że konsekwencją opóźnienia w budowie elektrowni jądrowej mogą być duże koszty dla gospodarki związane z koniecznością zakupu uprawnień do emisji CO2, szacowane trzy lata temu na 1,5–2,6 mld zł rocznie. O kolejnych problemach na początku 2021 r. poinformował resort klimatu. W sprawozdaniu z realizacji programu jądrowego w latach 2016–2019 stwierdził poważne opóźnienia po stronie inwestora, który nie wykonywał działań zgodnie z przyjętym harmonogramem. Resort ocenił, że konieczne jest przyspieszenie realizacji programu i podjęcie decyzji przesądzającej o rozwoju energetyki jądrowej.

Przyjęcie polityki energetycznej państwa do 2040 r. to jasny sygnał, że polski rząd jest zdeterminowany, by postawić w kraju bloki jądrowe. I to pomimo wewnętrznego sporu o kierunki rozwoju energetyki. Realizacja inwestycji, która pochłonie 150 mld zł, wciąż jednak znajduje się w powijakach, a uruchomienie pierwszego atomowego bloku zgodnie z planem, a więc w 2033 r., będzie trudnym zadaniem. Aktualnie rząd rozmawia na temat technologii i modelu finansowania tego projektu z przedstawicielami trzech krajów: USA, Korei Południowej i Francji.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Rodzina Mulliez pod lupą sędziów śledczych
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów
Biznes
Szwecja odsyła Putina z kwitkiem; rosyjskie rury zatopione na dnie Bałtyku
Biznes
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Biznes
Majówka, wakacje to czas złodziejskich żniw. Jak się nie dać okraść
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił