Przejęcie CTL to w tym roku największa transakcja odkupienia spółki od jej pierwotnego właściciela na polskim rynku i druga co do wielkości, jaka kiedykolwiek była w Polsce przeprowadzona.
Fundusz private equity Bridgepoint kupił w sumie sobie 75 proc. akcji logistycznej spółki. Pozostałe 25 proc. akcji spółki wciąż pozostaje w rękach Jarosława Pawluka, dotychczasowego właściciela i założyciela spółki. – Nie jest też wykluczone, że za Bridgepoint stoją inni przewoźnicy – mówi Władysław Szczepkowski, prezes PKP Cargo. Niedawno "Rz" pisała, że zainteresowane kupnem CTL mogą być niemiecki Deutsche Bahn i Rosyjskie Koleje Żelazne.
Choć wartość transakcji nie została ujawniona, nieoficjalnie mówi się, że mogła zamknąć się w przedziale od 300 do 400 mln euro, czyli sięgnąć 1,5 mld zł. Na podstawie wyceny porównawczej z brytyjską Arrivą, która prowadzi podobną działalność, analitycy "Rz" wyliczyli jednak, że wartość pakietu kontrolnego to ok. 770 mln zł.
Nowy właściciel spółki zapowiada, że już za kilka lat przewoźnik ma być największą prywatną koleją w Europie. – Wzmocnimy pozycję firmy na rynku polskim i w tranzycie, i za trzy do pięciu lat ją sprzedamy – mówi Paweł Ryszkiewicz z Bridgepoint. – Prawie jedna czwarta towarów przewożonych przez granicę polsko-niemiecką powierzana jest właśnie CTL, chcemy również zaistnieć na wschodniej granicy. Czekają nas dwa lata ciężkiej pracy – podkreśla.
Ostatnio jednak udział CTL w polskim rynku nieco spadł. Na koniec 2006 roku wynosił 5,6 proc., a po pierwszej połowie 2007 roku o 0,2 pkt proc. mniej. Jak twierdzą władze firmy, spowodowane jest to wzrostem zamówień za granicą. W pierwszym półroczu przewozy wykonywane przez CTL na zachodzie Europy wzrosły o ok. 60 proc. i tam spółka musiała przesunąć część taboru.