Rz: Hexeline, podobnie jak coraz większa liczba polskich przedsiębiorstw, nie tylko opracowuje kolekcje, produkuje lub zamawia towar u innych dostawców, ale również sprzedaje swoje wyroby we własnych sklepach. Czy takim firmom potrzebne są targi?

Tadeusz Zawadzki: Oczywiście. Na targach zaopatrujemy się w surowce i dodatki, przede wszystkim w tkaniny. Mamy wprawdzie grupę stałych dostawców, ale świat mody pędzi do przodu, co roku pojawia się wiele nowości. Najlepiej obejrzeć to wszystko i porównać na ekspozycji targowej, gdzie swoje wyroby prezentuje wiele fabryk. To właśnie na targach pojawiają się premierowe kolekcje nowych firm na rynku tkanin. Tam także często spotykamy naszych byłych partnerów, z którymi na przykład zawiesiliśmy współpracę, a teraz oni okazują się znów atrakcyjni, bo pokazują coś interesującego. Jakie targi szczególnie odpowiadają potrzebom Hexeline?

Tkaniny i dodatki oglądamy izamawiamy na największych imprezach zagranicznych, przede wszystkim w Paryżu, a także w Mediolanie i Monachium. Nie wystarczy być na jednej imprezie, bo nie wszyscy dostawcy wybierają te same ekspozycje.

Czy firma, która ma swoją sieć sklepów, jedzie na targi, aby coś sprzedać?

W Polsce, gdzie mamy własną sieć sprzedaży, nie ma sensu wystawiania kolekcji na targach. Sprzedajemy wprawdzie część wyrobów również do butików należących do innych firm, ale są to odbiorcy, którzy nas doskonale znają od wielu lat. Poza tym dla nich organizujemy specjalne pokazy. Prezentujemy za to swoją ofertę na targach zagranicznych, głównie w Düsseldorfie, w Moskwie i w Sztokholmie. To właśnie tam staramy się pozyskać kontrahentów, którzy poprowadzą za granicą sklepy franczyzowe pod marką Hexeline. Dostarczamy też ubiory do zagranicznych butików. Kontakty targowe z zagranicznymi odbiorcami mają dla nas również znaczenie edukacyjne, uczymy się od nich nowoczesnych technik obsługi rynku.