Triton Development wycofał się z umowy zakupu działki 6,8 ha przy poznańskim jeziorze Malta. Miała na niej powstać m.in. hala sportowo-konferencyjna, hotel, centrum handlowe i apartamenty o łącznej powierzchni 9 tys. mkw. Za działkę giełdowa spółka miała zapłacić 40,9 mln zł. Powodem rezygnacji, jak podano w komunikacie, „były niesatysfakcjonujące wyniki analiz opłacalności i realności przedsięwzięcia określonego w umowie przedwstępnej sprzedaży”. To nie pierwsza sytuacja w ostatnich tygodniach, kiedy deweloper rezygnuje z zakupu. Podobnie było np. w Katowicach.
– To jasny sygnał, jak bardzo spadła realna wartość wystawionych na sprzedaż gruntów – komentuje Jacek Bielecki, dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Deweloperom opłaca się coraz częściej odstąpić od umowy, zapłacić kary umowne i kupić działkę obok. Bo i tak wychodzi taniej. To czysta kalkulacja biznesowa – wyjaśnia. Jego zdaniem sytuacja powinna wymusić na właścicielach gruntów obniżki. Ceny rosły szybko przez spekulacyjny kapitał, głównie hiszpański. – Teraz kapitał ten wycofuje się z Polski i nie ma żadnych powodów, by ziemia miała tak wysokie ceny – uważa Bielecki.
– Jeszcze rok temu kupowano ziemię, płacąc za tzw. PUM, czyli wielkość powierzchni użytkowej mieszkań, które można na danej działce wybudować – mówi Andrzej Knigawka, analityk ING Securities. – Teraz właściciele skłaniają się do zdania deweloperów, że powinno się liczyć realne metry działki, a nie PUM. Wcześniej podpisywano wyłącznie umowy z zadatkiem, teraz coraz częściej strony zostawiają sobie więcej możliwości odejścia od umowy.
Zdaniem Kacpra Żaka z DI BRE Banku, spadek cen jest nieunikniony, choć nie będzie wielki. – Wszystko zależy od lokalizacji i przeznaczenia gruntu. Grunty pod budownictwo indywidualne na obrzeżach dużych miast cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem, dlatego nie oczekiwałbym spadku. Nieco gorzej rzecz się ma z gruntami pod budownictwo mieszkaniowe. Tutaj spodziewam się dostosowania do aktualnej sytuacji na rynku mieszkaniowym, czyli lekkiego spadku w tym roku – przewiduje ekspert.
Grunt, pomijając ekskluzywne apartamentowce w centrach miast, stanowi kilkanaście do najwyżej 25 – 30 proc. ceny mieszkania. Andrzej Knigawka przypomina, że w szczytowym momencie rozgrzania rynku w Warszawie jedna z hiszpańskich spółek zapłaciła za działkę w dawnej zajezdni przy Chełmskiej ponad 370 mln zł. W metrze mieszkania, które mogą tam powstać, zawarte będzie 3,9 tys. zł kosztu działki. Jeśli doliczyć materiały budowlane, robociznę, architekta itd., mieszkanie musi mieć cenę wyraźnie przekraczającą 10 tys. zł za mkw. bez marży dewelopera.