Nie najlepsze wiadomości o polskiej gospodarce podał w piątek GUS. W grudniu produkcja przemysłowa była tylko o 6,2 proc. wyższa niż przed rokiem. Jest to wynik znacznie gorszy od przewidywań, które wskazywały na wzrost przekraczający 8 proc. Na razie ekonomiści są spokojni. – To mógł być przypadek, takie wahania się zdarzają – mówi wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową Bohdan Wyżnikiewicz. W zeszłym miesiącu wyjątkowo korzystny dla pracowników (a niekorzystny dla firm) był układ świąt Bożego Narodzenia. Wolny wtorek i środa sprawiły, że wiele osób mogło wziąć urlopy na cały tydzień. – Nie interpretowałbym tych danych jako przesłanki spowolnienia gospodarczego. Sądzę, że wzrost PKB w czwartym kwartale 2007 r. sięgnął 6,3 proc., a w całym roku 6,6 proc. – przyznaje główny ekonomista BPH Ryszard Petru.
Za to dość optymistyczną informację podał w piątek Narodowy Bank Polski. W listopadzie polski eksport zwiększył się o 12 proc. w stosunku do analogicznego miesiąca ubiegłego roku, co pokazuje, że eksporterzy wciąż są w dobrej kondycji. Wprawdzie jeszcze szybciej rośnie import, co sprawia, że w Polsce narasta deficyt na rachunku obrotów bieżących (pokazujący wpływy i odpływy pieniądza z kraju z tytułu handlu zagranicznego, dochodów inwestorów i transferów bieżących). Ale na razie jest on na bezpiecznym poziomie, nieprzekraczającym 4 proc. PKB. Gdyby znacząco wzrósł, mogłoby to osłabić złotego i podbić inflację. Jednak dzięki ogromnemu napływowi inwestycji zagranicznych i przelewów od emigrantów polska waluta pozostaje wciąż silna.
2008 r. będzie prawdziwym testem dla polskiej gospodarki. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, w jaki sposób spowolnienie na Zachodzie będzie odczuwalne nad Wisłą.
– Panuje dość powszechne przekonanie, że rynki wschodzące, takie jak Polska, przetrwają stagnację w Stanach Zjednoczonych w dobrej kondycji, ponieważ się rozwijają w znacznej mierze dzięki konsumpcji, a nie tylko dzięki eksportowi. Ale jest to teza, która dopiero w tym roku będzie zweryfikowana – mówi główny ekonomista PKO BP Łukasz Tarnawa. – Impulsy wewnętrzne w polskiej gospodarce są bardzo mocne. Jesteśmy jednak w gospodarce globalnej i jeżeli w niej się kruszy, to w jakiś sposób będzie to te impulsy powstrzymywało – mówi z kolei Bohdan Wyżnikiewicz. Tę niepewność widać na parkiecie. Inwestorzy wyprzedają akcje, ponieważ obawiają się najgorszego scenariusza – ostrego spowolnienia gospodarczego w Polsce. Czy te obawy są uzasadnione?
W piątek brytyjska firma badawcza Lombard Street stwierdziła, że gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej czeka w tym roku ciężka droga, a przynajmniej jeden kraj jest narażony na kryzys finansowy. Może on być spowodowany wysokim deficytem na rachunku bieżącym oraz rosnącym zadłużeniem obywateli w walutach obcych.