W liście do premiera Donalda Tuska pracownicy domagają się zmian w zaproponowanym w tym tygodniu przez rząd projekcie podziału uprawnień. Choć w porównaniu z propozycją grudniową minister środowiska dołożył polskim elektrowniom 11,4 mln ton emisji, energetycy mówią, że to wciąż za mało (o 20 proc.), by spokojnie pracować. Brakujące uprawnienia do emisji CO2 trzeba będzie kupić na wolnym rynku, co odbije się na wynikach zakładów i może zwiększyć cenę kilowatogodziny o 20 groszy.
– Ograniczenie emisji budowanej wciąż elektrowni Pątnów II do 2,76 mln ton jest sygnałem dla inwestorów, by nie inwestować w nowe moce wytwórcze – uważają związkowcy z PAK, którzy wystosowali list do premiera. Tłumaczą, że projekt emisji na lata 2008 – 2012 ograniczy zbyt węgla kopalni Konin i Adamów, którego elektrownie PAK są jedynym odbiorcą. W bełchatowskiej elektrowni i kopalni też grożą strajkiem. – Mamy sygnały o proteście. Teraz liczymy: ile stracimy, jak mogą wzrosnąć ceny, a jak spaść produkcja. Obliczenia będą gotowe w poniedziałek – mówi Dominika Tuzinek-Szynkowska, rzeczniczka Polskiej Grupy Energetycznej, która kontroluje bełchatowskie zakłady.
Protesty zapowiedzieli także m.in. hutnicy i chemicy – ich branżom obcięto limity emisji w porównaniu z projektem grudniowym o kilka milionów ton , a np. hut Bankowej czy Andrzej na liście ministerstwa w ogóle nie uwzględniono.
Spokojnie jest za to w Południowym Koncernie Energetycznym, któremu projekt dał 17,6 mln ton emisji (potrzebuje rocznie 21 mln ton). – Staramy się przedstawiać racje podczas konsultacji w sprawie projektu – mówi Paweł Gniadek, rzecznik prasowy PKE.
Uwagi do projektu Ministerstwo Środowiska przyjmuje do 26 lutego.