Na tę dysproporcję zwrócili uwagę uczestnicy panelu „Umowy inwestycyjne i arbitraż: motor reform czy pogwałcenie suwerenności”. Przeciwko Polsce było dotychczas ok. dziesięciu takich procesów. Większość z nich jest poufna, do opinii publicznej przedostały się informacje tylko o czterech: wytoczonych przez firmy Cargill, Nordzucker, Vivendi i Eureko, każda na podstawie innych argumentów wywodzonych z bilateralnych umów o ochronie inwestycji (takich umów na całym świecie zawarto ok. 2 tys., w tym Polska jest stroną 60). Większość spraw prowadzonych przez międzynarodowy arbitraż rozstrzygana jest na niekorzyść państwa przyjmującego inwestorów i – jak zauważyli paneliści – takich wyroków może być coraz więcej.

Uczestnicy panelu zgodzili się w ocenie umów o ochronie inwestycji zawieranych przez państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polskę, na początku lat 90. Ich zdaniem były one potrzebne, bo bez oferowanych inwestorom gwarancji trudno byłoby przyciągnąć do tych krajów zagraniczny kapitał. Trudno też mówić o naruszeniu suwerenności państw, ponieważ ich rządy, podpisując umowy, reprezentowały przecież kraje w pełni suwerenne.

Eksperci zwrócili jednak uwagę, że przy pierwszych umowach doszło do pewnej dysproporcji kompetencji. – Inwestorzy zagraniczni przychodzili na negocjacje w towarzystwie wyspecjalizowanych profesjonalistów z zagranicznych kancelarii prawnych mających wieloletnie doświadczenie w negocjacjach i zawieraniu tego typu umów – mówił minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. – Tymczasem stronę rządową reprezentowali prawnicy ministerstwa słabo przygotowani do rozmów. Popełniono wówczas wiele błędów, przyjąwszy założenie, że nie warto wydawać pieniędzy na prawników. Nie rozumiano też na tyle niuansów umów inwestycyjnych, by należycie zabezpieczyć interes państwa. Dziś na szczęście mamy już do czynienia z innym podejściem.

W rezultacie, jak zauważyła Beata Gessel-Kalinowska, radca prawny i wiceprezes Sądu Arbitrażowego przy PKPP Lewiatan, problemy może stwarzać interpretacja niektórych zapisów w zawieranych traktatach, np. tego, przed jakim sądem powinny być rozstrzygane podobne spory, co prowadzi do sądowego pieniactwa.