Spadek cen potwierdza, że OPEC, który zaspokaja 40 proc. światowego popytu, stracił kontrolę nad cenami. Nie jest więc wykluczone, że za parę dni usłyszymy o gotowości kartelu do kolejnego cięcia. – To wcale nie gwarantuje powstrzymania spadków – ostrzega Michael Lewis, analityk Deutsche Banku.
Rynek chce ropy tańszej i w mniejszych ilościach. Już w ubiegły piątek ceny spadły poniżej psychologicznej bariery 60 dol. za baryłkę (57,70). Na całym świecie nasilają się obawy przed recesją, a wzrostu wartości dolara nie powstrzymały nawet informacje, że w najbliższą środę dojdzie w USA do cięcia stóp procentowych.W tej chwili notowania ropy idą w ślad za indeksami giełdowymi. Minorowe nastroje przekładają się na prognozy o zmniejszonym popycie na ropę w przyszłości. Wiadomo również, że umocnienie waluty amerykańskiej lub utrzymanie jej na poniedziałkowym poziomie (1,24 dol. za euro) będzie hamowało aprecjację ropy. Podobny skutek wywołują informacje o rosnących zapasach ropy w krajach uprzemysłowionych.
Już w momencie zasiadania do stołu obrad ministrowie krajów OPEC wiedzieli, że nie są w stanie podjąć żadnej rozsądnej decyzji. Ograniczyli wydobycie o 1,5 mln baryłek, choć w ubiegłotygodniową cenę rynkową wliczone było cięcie aż o 2 mln baryłek. Skutek odniosłoby zapewne zmniejszenie produkcji o 4 mln baryłek – przyniosłoby jednak konflikt z resztą świata, która wie doskonale, że produkcja jednej baryłki kosztuje nie więcej niż 8 – 9 dolarów, a inwestycje opłacalne są przy cenie 45 dol. za baryłkę. Uczciwa cena, zdaniem kartelu, to 70 – 90 dol. za baryłkę.
Producenci ropy mają teraz poważny problem. Wenezuela, Iran, Libia i Algieria oparły swe budżety na ropie za 70 dol. W jeszcze gorszej sytuacji są Rosjanie. Minister finansów Aleksiej Kudrin przyznał, że Rosja nie przeżyje, jeśli ropa będzie kosztowała 70 dol. Budżet był bowiem opracowany przy cenie 120 dol. Obecne ceny oznaczają spadek rosyjskich wpływów z eksportu ropy o ok. 10 mld dol. miesięcznie.
[ramka][b]Siergiej Szamatko, minister energii Rosji[/b]