Decyzja OPEC jest kluczowa dla rynku ropy, gdyż kraje kartelu dostarczają 40 proc. całej produkcji tego surowca.
Jeszcze przed świętami (17 grudnia) OPEC spotka się na kolejnej konferencji ministerialnej w Algierii, gdzie mogą zostać podjęte decyzje dotyczące zmiany poziomu produkcji. Tyle że zdaniem analityków, aby rzeczywiście trwale podnieść ceny o ok. 15 dol. na baryłce, trzeba byłoby ciąć wydobycie o ok. 3 mln baryłek dziennie i ściśle tych ustaleń przestrzegać.
To posunięcie jest niewykonalne z dwóch powodów. OPEC nie podejmie takiej decyzji przed styczniową inauguracją prezydentury Baracka Obamy w USA, które mimo kryzysu są największym importerem ropy. Poza tym przestrzeganie limitów produkcji nigdy się nie udawało, bo zawsze któryś z krajów chciał skorzystać z wyższych cen i pompował więcej, niż wynikało z przyznanego mu limitu. Przy tym najbardziej domagają się cięć Wenezuela i Iran, które zawsze produkują więcej, niż się zobowiązały.
Jak wynika z przecieków z obrad, na razie mówi się o cięciu o 1,5 mln baryłek. – Jesteśmy poważnie zaniepokojeni, że w OPEC nadal jest nadprodukcja – tłumaczył w Kairze katarski minister ds. ropy Ali al Attiyjah. Ale OPEC jest poważnie zaniepokojony spadającymi dochodami, tym bardziej że poprzednie cięcie produkcji w październiku o 1,5 mln baryłek dziennie nie dało żadnego efektu. Łącznie z decyzją wrześniową OPEC ściął eksport już o 2 mln baryłek dziennie. Według sekretarza generalnego OPEC al Badri kraje kartelu mają w tym roku ok. 300 mld dol. utraconych wpływów w porównaniu z ceną ropy, jaką zapisały w budżetach (120 dol.). Nawet Saudyjczycy, najbardziej wyważeni w opiniach, nie ukrywają, że obecna cena – niewiele ponad 50 dol. za baryłkę – ich nie satysfakcjonuje. I mimo że praktycznie u wszystkich członków kartelu koszt wydobycia jednej baryłki to ok. 7 – 9 dol., dopiero cena 30 – 40 dol. daje uzasadnienie do potężnych inwestycji, na jakie większość krajów się porwała. – Tak naprawdę uczciwa cena to 75 dol. za baryłkę – utrzymywał Ali al Naimi, saudyjski minister ds. ropy. Potwierdził to w oficjalnym wystąpieniu król Arabii Saudyjskiej.
– Podniesienie cen do 75 dol. wydaje się dziś niewykonalne – uważa Raja Kiwan z PFC Energy. – W sytuacji, gdy decyzje podejmowane są w każdym z 12 państw oddzielnie, zazwyczaj wynikają z tego poważne problemy.