Rosnąca zależność Europy od importowanego oleju napędowego skłania Komisję Europejską do postawienia pytania o źródło zakupów paliw. Obecnie Europa importuje ok. 34 mln t oleju napędowego, głównie z Rosji, ale przy tym tempie wzrostu popularności samochodów z silnikami wysokoprężnymi import może sięgnąć 67 mln t w 2020 roku – wynika z raportu przygotowanego przez firmę konsultingową Purvin & Gertz na zlecenie Komisji Europejskiej.
Duży popyt i małe dostawy skutkują wzrostem cen – ON kosztuje tyle samo co wysoko opodatkowana benzyna. Podobna sytuacja jest w Polsce. Według danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego po trzech kwartałach tego roku zużycie ON w Polsce wzrosło o 4 proc., do 9,8 mln m sześc., natomiast zapotrzebowanie na benzynę zmalało o 5 proc., do 4,4 mln m sześc. Wzrost zużycia ON jest mniejszy niż w 2007 roku (wtedy wyniósł 22 proc.), ale i tak niemal co trzeci litr leju napędowego jest importowany. POPiHN przewiduje, że duże zakupy za granicą utrzymają się, dopóki Lotos i Orlen nie rozbudują instalacji przetwórczych.
[srodtytul]Popyt wzrośnie[/srodtytul]
W ostatnich dziewięciu miesiącach ceny detaliczne ON wzrosły o 14 proc. w stosunku do średnich cen z 2007 roku, gdy opłata za litr benzyny zwiększyła się o 5 proc. Ceny oleju napędowego raczej będą nadal się pięły, bo samochody z silnikami wysokoprężnymi zdobywają rynek w Azji i Ameryce, więc światowe zapotrzebowanie na ON będzie nadal rosło szybciej od podaży.
Biopaliwa będą zastępowały w większości benzynę, a nie ON, bo producenci samochodów narzekają na słabą jakość cięższych ekopaliw. W Europie co drugi nowy samochód osobowy ma silnik wysokoprężny, ale już słychać głosy, że nie ma sensu kupować diesli, bo drogi zakup nie zwróci się w rozsądnym czasie.