Jesienią Nord Stream, który odpowiada za projekt kontrowersyjnego gazociągu, przedstawił raport z opisem konsekwencji budowy rurociągu o długości 1220 km na dnie Bałtyku dla środowiska naturalnego. Raport nie zadowolił jednak wszystkich szwedzkich urzędów. Poproszono Nord Stream o uzupełnienie informacji. Raport został uzupełniony, jednak w dalszym ciągu nie satysfakcjonuje szwedzkich władz.

Urząd Ochrony Środowiska wystąpił z wnioskiem, by Nord Stream przedstawił alternatywny przebieg gazociągu, bardziej na południowy wschód, dalej od obszarów mających szczególne znaczenie ekologiczne: Hoburgsbank, w pobliżu wybrzeży Gotlandii i Norra Midsjöbanken. Spółka Nord Stream uznała jednak, że to nie jest możliwe, choćby z powodu większego ryzyka natrafienia na zatopione w wodach Bałtyku materiały wybuchowe.

Władze resortu obrony twierdzą, że w szwedzkiej strefie ekonomicznej, wzdłuż planowanego przebiegu gazociągu są cztery obszary, w których skoncentrowana jest niezdetonowana amunicja i zatopione miny. Tymczasem Nord Stream umieścił na mapie tylko dwie miny. Spółka upiera się, że przeprowadziła dokładne badania. Z kolei Szwedzki Instytut Meteorologiczno-Hydrologiczny niepokoi wpływ rurociąg na zasolenie i utlenianie w Basenie Bornholmskim, kluczowym dla powiększenia zasobów dorsza w Bałtyku. Proponuje dalsze badania.

Poważne zastrzeżenia zgłasza do projektu Urząd Morski. Nie podoba mu się zaprezentowana przez Nord Stream analiza zagrożeń dla statków pasażerskich, tankowców i innych statków handlowych w razie, gdyby gazociąg został uszkodzony.