– We wrześniu 2010 roku PKP SA musi spłacić kredyt w wysokości 159 mln euro oraz wykupić obligacje za 1,49 mld zł – mówi Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Łącznie zobowiązania mogą wynieść od 2,2 do 2,4 mld zł.
Pieniądze na spłatę długów miały pochodzić ze sprzedaży nieruchomości i prywatyzacji spółek zależnych. Zgodnie z planami z września 2008 roku na początku 2010 roku w kasie spółki miało być 683 mln zł, m.in. z prywatyzacji w pierwszym kwartale 2009 roku mniejszościowego pakietu PKP InterCity. – Kolejnych 800 mln zł miało pochodzić z prywatyzacji PKP Cargo, na którą obecnie nie ma żadnych szans, a 620 mln zł ze sprzedaży nieruchomości strategicznych, co też nie jest możliwe. To daje nam niedobór w wysokości 2,1 mld zł – wylicza Adrian Furgalski.
Rzecznik PKP Michał Wrzosek przekonuje, że zobowiązania firmy są dużo mniejsze. – W przyszłym roku musimy spłacić 900 mln zł, a w 2011 – 1,7 mld zł – mówi. – Ostateczna wysokość długu będzie uzależniona od kursu euro.
Jednak kwoty zadłużenia przedstawione przez TOR potwierdza „Rz” jeden z byłych członków zarządu PKP. – Na PKP mszczą się lata zaniedbań restrukturyzacji PKP Cargo, nieprzygotowanie nieruchomości do sprzedaży od strony formalnej czy wydłużanie negocjacji z inwestorami prywatnymi, którzy mieli remontować i zarządzać największymi dworcami – podkreśla.
Teoretycznie PKP InterCity mogłyby zadebiutować jeszcze w tym roku. – Z technicznego punktu widzenia jest to możliwe – wyjaśnia Czesław Warsewicz, były prezes PKP IC. – Koniec czerwca 2009 r. to pierwszy pełen okres funkcjonowania PKP IC w strukturze po przejęciu przewozów międzywojewódzkich od PKP PR.