W opublikowanej wczoraj rekomendacji analitycy BZ WBK wycenili papiery Lotosu na 32,6 zł. W efekcie notowania spółki drugi dzień z rzędu wzrosły w dwucyfrowym tempie. – Nie wiem, czy Lotos jest wart aż tak dużo, jak napisano w tym raporcie, ale postrzeganie spółki w ostatnich miesiącach zdecydowanie się poprawiło – zauważa Robert Nejman, doradca inwestycyjny.
Obecnie średnia cena docelowa dla spółki z rekomendacji 13 instytucji wynosi 20,2 zł. Dlatego nawet dla największych optymistów rekomendacja BZ WBK jest zaskakująca. Zwłaszcza że w listopadzie jeden z analityków UniCredit zapowiadał, iż gdańska firma ma mniej niż 50 proc. szans na przetrwanie. Wycenił jej akcje na zero złotych, a wszystko z powodu wysokiego zadłużenia i pogarszających się warunków działalności w związku ze spadkiem notowań ropy oraz marż.
Zarzuty odpierali nie tylko szefowie Lotosu, ale nawet wiceminister skarbu Krzysztof Żuk, zapewniając, że nie ma żadnej groźby upadłości Lotosu. Również w listopadzie analitycy Deutsche Banku wycenili akcje grupy na 8 zł. A przedwczoraj, czyli w dniu, gdy akcje Lotosu rozpoczęły swój 30-proc. rajd w górę, podnieśli rekomendację zaledwie o 1 zł. – Ana-
litycy wydający tego typu rekomendacje już ponieśli porażkę – mówi „Rz”, szef jednego z TFI.
Analitycy w odpowiedzi na pytanie, dlaczego ich prognozy tak się różnią, tłumaczą, że skrajnie różne są założenia makroekonomiczne, które leżą u podstaw wyceny spółek w różnych instytucjach. Wczoraj prezes grupy Paweł Olechnowicz mówił z satysfakcją, że nowa rekomendacja to „jeszcze jeden dowód na to, jak błędny był raport UniCredit”. – Sprowadził on nas do poziomu firmy łatwej do przejęcia. Choć nadal Lotos jest niedoszacowany, to nie ma wątpliwości, że inwestorzy dostrzegają potencjał grupy i rośnie ich zaufanie – powiedział „Rz”.