W Budapeszcie nie milkną komentarze po poniedziałkowej informacji, że rosyjska firma Surgutniefiegas kupuje od austriackiego OMV 21,2 proc. akcji węgierskiej narodowej firmy paliwowej. To dlatego, że ani zarząd MOL (jego akcje są także notowane w Warszawie), ani rząd nie zostały w ogóle uprzedzone o transakcji.
Prezes MOL Zsolt Hernadi mówił wczoraj w parlamencie , że są podejrzenia, iż OMV zawsze był „przykrywką” dla rosyjskiej grupy. – Jeśli spojrzeć na liczby, to okazuje się, że cena sprzedaży akcji była co do pensa taka jak cena wejścia – przekonywał. Surgutnieftiegas zapłacił Austriakom 1,4 mld euro za cały pakiet akcji, a więc dwa razy tyle, ile wynosi jego obecna wartość giełdowa. Zdaniem szefa MOL to kwota równa wydatkom, jakie poniósł OMV – powiększona o odsetki i pomniejszona o dywidendę, którą otrzymał jako akcjonariusz MOL. To dlatego prezes Hernadi stwierdził, że działanie austriackiego koncernu „nigdy nie było przyjazne i za przyjazne nie może być uznane”.
[wyimek]1,4 mld euro rosyjski Surgutnieftiegaszapłacił Austriakom za ponad20 proc. akcji koncernu MOL [/wyimek]
OMV, który pod koniec lat 90. kupił 10 proc. akcji węgierskiego koncernu, prawdziwą ofensywę biznesową przypuścił latem 2007 r., dokupując kolejny ponad 10-proc. pakiet. Wówczas też zaczął składać kolejne oferty fuzji, przekonując, że obu firmom przyniesie ona zyski.
Węgrzy, dla których niezależność MOL ma szczególne znaczenie, zaczęli obronę przed wrogim przejęciem i okazała się ona skuteczna. Węgierski parlament przyjął specjalną ustawę, dającą rządowi prawo zablokowania wrogiego przejęcia. MOL znalazł też dwóch nowych bezpiecznych inwestorów branżowych – czeski CEZ i Oman Oil. W tej sytuacji Austriacy nie mogli przejąć MOL i już kilka miesięcy temu zapowiedzieli, że sprzedadzą swój pakiet akcji.