– Wystąpimy z kompromisowymi propozycjami, by chronić złoża przed zabudową – mówi „Rz” wiceminister gospodarki Joanna Strzelec-Łobodzińska.
– Nie pokuszę się o stwierdzenie: eksploatować czy nie. Jednak na pytanie, czy chronić złoża, odpowiadam: chronić. W przyszłości mogą pojawić się bardziej przyjazne warunki do eksploatacji. Dlatego nie wolno ich zaprzepaścić, zabudowując np. miastem – tłumaczy.
Eksperci alarmują, że bez nowych złóż węgla brunatnego ten surowiec za 15 – 20 lat zacznie się w Polsce kończyć, a jego import jest niemożliwy, bo surowiec traci swe właściwości podczas transportu (dlatego zazwyczaj kopalnie znajdują się w pobliżu elektrowni opalanych węglem brunatnym).
A to z niego produkuje się w Polsce ok. 30 proc. energii elektrycznej. Ale przeciwko nowym odkrywkom, m.in. w okolicach Legnicy (tu mógłby powstać kombinat węglowo-energetyczny za ok. 30 mld zł) i złoża Gubin-Mosty-Brody, protestują mieszkańcy. Czy złoża węgla brunatnego ochroni polityka energetyczna do 2030 r.? Zwłaszcza że pola legnickie uważa się za największe w Europie, a nawet na świecie.
Jednak w przypadku Legnicy węgiel zalega głęboko i pojawia się też pytanie o opłacalność inwestycji. Poza tym mieszkańcy okolicznych miejscowości zapowiadają, że nie będzie ich zgody na budowę nowych odkrywek – m.in. dlatego, że ok. 1500 osób trzeba by wysiedlić. Tą sprawą w najbliższym czasie mają się zająć na wspólnym posiedzeniu sejmowe komisje Gospodarki i Samorządu Terytorialnego.