Przedsiębiorstwa nie chcą już płacić za rozwiązania, których nie potrzebują, lub moduły, z których nie będą korzystać.
Jednym z symptomów jest bardziej krytyczne podejście do marki. Coraz częściej firmy dochodzą do wniosku, że wydawanie dużych kwot za znak firmowy dostawcy nie przynosi realnych korzyści, a często wiąże się z wysokimi stałymi opłatami, które szczególnie w obecnych czasach nie mają żadnego uzasadnienia.
[wyimek]33 proc. funkcji systemów ERP nie jest wykorzystywanych przez ich użytkowników (badanie Accenture) [/wyimek]
Jednymi z kluczowych wskaźników, które brane są pod uwagę w procesie wyboru nowego systemu, są tzw. TCO, czyli całkowity koszt posiadania oraz wskaźnik zwrotu z inwestycji – ROI. – Tworzymy dla naszych potencjalnych klientów tzw. business case’y, które na konkretnych wyliczeniach pokazują możliwy zwrot z inwestycji w system. Często zwłaszcza średnie i duże przedsiębiorstwa są zaskoczone, widząc, ile realnie pieniędzy może zostać w firmie dzięki właściwie dobranemu systemowi. W perspektywie dwóch – trzech lat pozwala to osiągnąć niebagatelne oszczędności – mówi Dariusz Kugler z firmy Epicor Software Poland.
Spowolnienie sprawiło, że przedsiębiorstwa, decydując się na zakup aplikacji ERP, w pierwszej kolejności zwracają uwagę na narzędzia analityczne oraz szukają sposobów optymalizacji procesów. Dlatego, jak mówią przedstawiciele tego sektora, ostatnio na popularności zyskały aplikacje do zarządzania wydajnością przedsiębiorstwa (EPM – Enterprise Performance Management) oraz rozwiązania Business Intelligence (BI), dzięki którym można identyfikować źródła problemów i podejmować racjonalne decyzje biznesowe.