- Nie było potrzeby tamowania rejonu, w którym doszło do eksplozji. Wiemy, że metan zapalił się i prawdopodobnie wybuchł. Na razie nie potwierdzamy wybuchu pyłu węglowego, który mógłby spowodować o wiele większe skutki w wyrobiskach niż te, które członkowie specjalnej Komisji mogli zobaczyć. Niemniej jednak czekamy na wyniki badań pyłu kopalnianego - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego.
Nie wiadomo jednak, co zainicjowało zapłon i wybuch tego bezwonnego gazu przy dużym stężeniu wystarczy nawet najmniejsza iskra, spowodowana na przykład pracą kombajnu, przenośnika transportującego węgiel lub innego urządzenia.
Wykluczamy wstrząs górotworu, bo to zostało sprawdzone. Nie doszło też do pożaru endogenicznego, na skutek samozagrzania węgla, bo nie stwierdzono symptomów takiego pożaru, ponadto nie obyłoby się bez tamowania rejonu - mówi Litwa.
Na tym etapie wykluczamy również zapłon w wyniku robót strzałowych, bowiem materiał wybuchowy nie został tego dnia pobrany ze składu Materiałów Wybuchowych - tłumaczy Litwa.
6 października odbędzie się drugie posiedzenie specjalnej Komisji do zbadania przyczyn katastrofy. Dla niej eksperci będą teraz przygotowywać trzy ekspertyzy o stanie zagrożenia metanowego i zabezpieczeniach gazometrycznych w rejonie ściany 5, gdzie doszło do tragedii, o sposobie przewietrzania oraz zagrożeniu pożarowy w tym rejonie, a także o przebiegu i ocenie akcji ratowniczej. Na wyniki tych badań trzeba będzie poczekać nawet kilka miesięcy.