Jeśli ktoś planuje zakup nowego samochodu i liczył na znaczną obniżkę ceny, mocno się rozczaruje. Tak dużych rabatów jak przed rokiem klienci już nie zobaczą – twierdzą zgodnie dilerzy i eksperci rynku motoryzacyjnego.
W przypadku fiata pandy to już tylko 750 zł – zaledwie jedna czwarta ubiegłorocznego upustu. O połowę niższy niż przed rokiem jest bonus na skodę fabię – 1 tys. zł zamiast 2 tys. zł, a z 9,5 tys. zł do 5 tys. zł stopniał rabat na octavię. Kupujący podstawową wersję opla corsy (w ubiegłym roku rabat 1,5 tys. zł) teraz nie dostają żadnej obniżki.
Producenci coraz częściej zamiast redukcji ceny oferują dodatkowe pakiety wyposażenia lub kredyty. Ale i tu oferta słabnie. W ubiegłym roku Fiat oferował i rabat, i kredyt. Teraz jedno albo drugie.
Dlaczego tak się dzieje? – Wysokość rabatów i promocji jest zależna od zapasów magazynowych. A te się wyczerpują – mówi prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki. Zdaniem Andrzeja Trawki, dyrektora handlowego Polskiej Grupy Dealerów, większość importerów już zrealizowała tegoroczne plany sprzedaży. A wyniki handlowe okazały się lepsze od przygotowywanych jesienią ubiegłego roku prognoz m.in. za sprawą dopłat za złomowanie starych aut w kilkunastu krajach Europy.
Według Samaru w ciągu trzech kwartałów z polskich salonów wyjechało 239,6 tys. samochodów, czyli o 1,7 proc. więcej niż przed rokiem. Co więcej, od końca wakacji ruch w salonach zwiększają firmy kupujące auta z ”kratką” pozwalającą odpisać VAT. We wrześniu dilerzy sprzedali łącznie prawie 25 tys. aut, o ponad 8 proc. więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku.