Do Szwedów, Niemców czy Austriaków budujących nasze drogi już przywykliśmy. O kontrakty zaczynają się ubiegać coraz bardziej egzotyczne firmy, np. z Chin czy Macedonii. I często wygrywają, oferując ceny o ok. 50 proc. niższe od kosztorysu.
Firmy obecne na polskim rynku nie witają konkurencji z otwartymi ramionami. – Będziemy starannie się przyglądać spółkom spoza Unii Europejskiej realizującym kontrakty na polskim rynku. Chcemy mieć pewność, że konkurencja jest uczciwa, że ponosi takie same koszty jak my, np. związane z pensjami, i działa w takich samych warunkach rynkowych – mówi Marek Michałowski, szef rady nadzorczej Budimeksu. – Na konkurencję w ramach Unii jesteśmy skazani, sami badamy możliwości działania na innych rynkach. Główne role na poszczególnych rynkach powinny jednak odgrywać te spółki, które mają na nim swoje siedziby i z niego rekrutują swoje kierownictwo – dodaje Michałowski. Piotr Sarnowski, prezes Skanska, podkreślał, że niepokoi go rosnąca liczba graczy startujących do przetargów bez żadnego zaplecza wykonawczego, co może być zagrożeniem dla terminowości realizacji. – Najlepiej dla wszystkich jest, by te firmy, które chcą wejść na polski rynek, robiły to poprzez kupowanie działających już na nim spółek – mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Berger Budownictwo. I jak dodaje, zupełnie nie rozumie, dlaczego musi konkurować z tymi, które nie posiadają na polskim rynku ludzi, maszyn czy doświadczenia i o drobne pieniądze wygrywają z tymi, które zatrudniają w Polsce po kilka tysięcy ludzi i mają swój park maszyn.
Nie wszystkie wejścia nowych graczy kończą się sukcesem za pierwszym razem, mimo że współpracują oni z mniejszymi lub większymi polskimi firmami. Czasem brakuje im znajomości rynku.
Konsorcjum firm NDI i SB Granit ze Skopje ubiegało się o budowę dwóch odcinków trasy A2 między Strykowem a Konotopą. Bez powodzenia. Jego oferty były o 344 mln zł (34 proc.) i 388 mln zł (40 proc.) wyższe od najniższych. Te kontrakty Macedończykom sprzed nosa sprzątnęli Chińczycy. China Overseas Engineering Group Co. Ltd wzięło oba kontrakty na budowę łącznie 50 km autostrady za 1,3 mld zł. Rząd chciał za oba kontrakty zapłacić 2,9 mld zł. Podpisanie umów przez rząd z firmą z Chin wzbudziło wiele kontrowersji. Część firm oprotestowała wynik przetargu, twierdząc, że zaproponowana przez nie cena jest zaniżona.
Macedończycy zażądali wówczas unieważnienia wszystkich pięciu przetargów na budowę poszczególnych odcinków trasy A2 z Łodzi do Warszawy. Powołali się jednak na nieobowiązujące przepisy prawa.