Chińczycy na polskich drogach

Coraz więcej firm spoza Unii buduje krajowe autostrady. Polska konkurencja się niepokoi

Publikacja: 02.11.2009 03:29

Budowa autostrady

Budowa autostrady

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Do Szwedów, Niemców czy Austriaków budujących nasze drogi już przywykliśmy. O kontrakty zaczynają się ubiegać coraz bardziej egzotyczne firmy, np. z Chin czy Macedonii. I często wygrywają, oferując ceny o ok. 50 proc. niższe od kosztorysu.

Firmy obecne na polskim rynku nie witają konkurencji z otwartymi ramionami. – Będziemy starannie się przyglądać spółkom spoza Unii Europejskiej realizującym kontrakty na polskim rynku. Chcemy mieć pewność, że konkurencja jest uczciwa, że ponosi takie same koszty jak my, np. związane z pensjami, i działa w takich samych warunkach rynkowych – mówi Marek Michałowski, szef rady nadzorczej Budimeksu. – Na konkurencję w ramach Unii jesteśmy skazani, sami badamy możliwości działania na innych rynkach. Główne role na poszczególnych rynkach powinny jednak odgrywać te spółki, które mają na nim swoje siedziby i z niego rekrutują swoje kierownictwo – dodaje Michałowski. Piotr Sarnowski, prezes Skanska, podkreślał, że niepokoi go rosnąca liczba graczy startujących do przetargów bez żadnego zaplecza wykonawczego, co może być zagrożeniem dla terminowości realizacji. – Najlepiej dla wszystkich jest, by te firmy, które chcą wejść na polski rynek, robiły to poprzez kupowanie działających już na nim spółek – mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Berger Budownictwo. I jak dodaje, zupełnie nie rozumie, dlaczego musi konkurować z tymi, które nie posiadają na polskim rynku ludzi, maszyn czy doświadczenia i o drobne pieniądze wygrywają z tymi, które zatrudniają w Polsce po kilka tysięcy ludzi i mają swój park maszyn.

Nie wszystkie wejścia nowych graczy kończą się sukcesem za pierwszym razem, mimo że współpracują oni z mniejszymi lub większymi polskimi firmami. Czasem brakuje im znajomości rynku.

Konsorcjum firm NDI i SB Granit ze Skopje ubiegało się o budowę dwóch odcinków trasy A2 między Strykowem a Konotopą. Bez powodzenia. Jego oferty były o 344 mln zł (34 proc.) i 388 mln zł (40 proc.) wyższe od najniższych. Te kontrakty Macedończykom sprzed nosa sprzątnęli Chińczycy. China Overseas Engineering Group Co. Ltd wzięło oba kontrakty na budowę łącznie 50 km autostrady za 1,3 mld zł. Rząd chciał za oba kontrakty zapłacić 2,9 mld zł. Podpisanie umów przez rząd z firmą z Chin wzbudziło wiele kontrowersji. Część firm oprotestowała wynik przetargu, twierdząc, że zaproponowana przez nie cena jest zaniżona.

Macedończycy zażądali wówczas unieważnienia wszystkich pięciu przetargów na budowę poszczególnych odcinków trasy A2 z Łodzi do Warszawy. Powołali się jednak na nieobowiązujące przepisy prawa.

Spółka budowlana ze Skopie ma jednak szansę na polskie rządowe kontrakty. W zeszłym tygodniu okazało się, że złożyła – znowu wraz z sopockim NDI – najtańszą ofertę na budowę 21-km trasy A4 między Brzeskiem a Wierzchosławicami. NDI i SB Granit chcą wybudować trasę za 622,5 mln zł, czyli o ok. 700 mln zł taniej, niż przewidywał to kosztorys. Umowa ma zostać podpisana jeszcze w tym roku, po szczegółowym rozpatrzeniu wszystkich złożonych ofert.

Kolejne 23 km tej autostrady z Brzeska do Szarowa chce budować konsorcjum polsko-czesko-słowackie, czyli firmy Polimex Mostostal, Metrostav oraz Doprastav. Ich oferta, najniższa spośród złożonych, opiewa na 779 mln zł przy kosztorysie w wysokości 1,5 mld zł. Nie byłby to ich debiut na naszym rynku. – Polimex Mostostal z firmą Doprastav budują już od zeszłego roku 2,7 km krakowskiego odcinka drogi ekspresowej nr 7 – mówi Magdalena Chacaga, rzecznik krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Trasę A4 między Radymnem a Kroczową mają budować Grecy. Firma J&P Ava w tym tygodniu ma podpisać kontrakt wart 881,5 mln zł. Umowa na budowę A4 była kolejną próbą Greków zaistnienia na polskim rynku. Latem tego roku polegli w starciu z Chińczykami o budowę A2 z Łodzi do Warszawy.

Do Szwedów, Niemców czy Austriaków budujących nasze drogi już przywykliśmy. O kontrakty zaczynają się ubiegać coraz bardziej egzotyczne firmy, np. z Chin czy Macedonii. I często wygrywają, oferując ceny o ok. 50 proc. niższe od kosztorysu.

Firmy obecne na polskim rynku nie witają konkurencji z otwartymi ramionami. – Będziemy starannie się przyglądać spółkom spoza Unii Europejskiej realizującym kontrakty na polskim rynku. Chcemy mieć pewność, że konkurencja jest uczciwa, że ponosi takie same koszty jak my, np. związane z pensjami, i działa w takich samych warunkach rynkowych – mówi Marek Michałowski, szef rady nadzorczej Budimeksu. – Na konkurencję w ramach Unii jesteśmy skazani, sami badamy możliwości działania na innych rynkach. Główne role na poszczególnych rynkach powinny jednak odgrywać te spółki, które mają na nim swoje siedziby i z niego rekrutują swoje kierownictwo – dodaje Michałowski. Piotr Sarnowski, prezes Skanska, podkreślał, że niepokoi go rosnąca liczba graczy startujących do przetargów bez żadnego zaplecza wykonawczego, co może być zagrożeniem dla terminowości realizacji. – Najlepiej dla wszystkich jest, by te firmy, które chcą wejść na polski rynek, robiły to poprzez kupowanie działających już na nim spółek – mówi Piotr Kledzik, prezes Bilfinger Berger Budownictwo. I jak dodaje, zupełnie nie rozumie, dlaczego musi konkurować z tymi, które nie posiadają na polskim rynku ludzi, maszyn czy doświadczenia i o drobne pieniądze wygrywają z tymi, które zatrudniają w Polsce po kilka tysięcy ludzi i mają swój park maszyn.

Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca