Rosjanie zgodzili się zapłacić o 30 proc. więcej niż dotychczas za transport ukraińskimi ropociągami. Tak ustalili w nocy z poniedziałku na wtorek szefowie UkrTransNafty i rosyjskiego Transnieftu. – W 2010 roku opłata tranzytowa wzrośnie do 6,6 euro za tonę ropy – zapowiedział rzecznik Naftohazu Walentyn Ziemliański. Kijów i Moskwa uzgodniły też, że rozliczenia za tranzyt surowca będą w euro, a nie jak dotąd w dolarach. [wyimek]15 mln ton ropy w 2008 r. wysłały rosyjskie koncerny z portu pod Odessą[/wyimek]

Tym samym znikła groźba wstrzymania dostaw rosyjskiego surowca na Ukrainę, Słowację, Czechy i Węgry. O możliwości odcięcia dostaw Rosjanie zawiadomili Komisję Europejską, a ta – w poniedziałek – zainteresowane państwa. Przez terytorium Ukrainy – do rafinerii należących do Unipetrolu i MOL popłynie w przyszłym roku 15 mln t ropy, czyli o ok. 3 mln t mniej niż w poprzednim. Tylko niektóre z tych zakładów mają możliwość importu surowca inną drogą niż przez Ukrainę.

Pomimo porozumienia nadal obowiązują ograniczenia w eksporcie ropy rosyjskiej za pośrednictwem terminalu Piwdenny k. Odessy. Transnieft nie zgodził się na to, by rosyjskie koncerny TNK BP, Rosnieft i Tatnieft słały tą drogą swój surowiec za granicę.

Doradca ds. międzynarodowego bezpieczeństwa energetycznego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki Bohdan Sokołowski uważa, że działania Transnieftu to sygnał do „stanowczych działań” dla krajów uzależnionych od rosyjskich dostaw. – Rząd Ukrainy jest zobowiązany zabezpieczyć pracę ropociągu Odessa–Brody w kierunku zachodnim – do Gdańska, by zagwarantować energetyczną stabilność Ukrainy i Europy – mówił Sokołowski.

W styczniu tego roku z powodu konfliktu o ceny gazu, koszty jego tranzytu oraz spłatę ukraińskiego zadłużenia wobec Gazpromu Rosjanie przez trzy tygodnie nie przesyłali gazu rurociągiem, dzięki któremu surowiec przez Ukrainę trafiał do zachodniej Europy.