– Jednak rzeczywiście, w większości kopalń węgiel jest wydobywany, ale nie wyjeżdża do odbiorców, bo z powodu podtopionych torów nie ma możliwości transportu węglarkami – tłumaczy.
Kompania Węglowa wydobywa na dobę ok. 160 tys. ton węgla. To oznacza, że nie sprzedanie takiego surowca powodowałoby ponad 43 mln zł dobowej utraty przychodów. – Ale ten węgiel na pewno zostanie sprzedany, tylko później – zapewnia Madej.
Podobne problemy z transportem ma Jastrzębska Spółka Weglowa. Gmina Ornontowice z kopalnią Budryk zostały praktycznie odcięte od świata – i cały węgiel trafia na przykopalniane zwałowiska, bo nie ma jak wyjechać dalej.
– My problemów powodziowych na szczęście nie mamy, ale w poniedziałek do kopalni Mysłowice-Wesoła nie zjechała pierwsza zmiana załogi, bo poprzewracane drzewa zerwały linie energetyczne i padło zasilanie – mówi „Rz” Wojciech Jaros z Katowickiego Holdingu Węglowego.
– Wydałem polecenie wzmożonego monitoringu sytuacji powodziowej na górniczych terenach, ponieważ musimy być przygotowani do przeciwdziałania zmieniającym się zagrożeniom. Z informacji przekazanych przez dyrektorów okręgowych urzędów górniczych wynika, że łącznie zalaniu i podtopieniu uległy wyrobiska i obiekty blisko 50 odkrywkowych zakładów górniczych. W kopalniach węgla kamiennego nie stwierdzono zagrożenia dla wyrobisk podziemnych. Występują natomiast podtopienia i zalania, w tym podtopienia budynków na powierzchni terenów górniczych kopalń - mówi Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego.