ProLogis, Panattoni, Segro, AIG/Lincoln czy Europolis — najwięksi gracze na polskim rynku kuszą atrakcyjnymi stawkami, które poza wielkimi miastami już spadły do 2 — 3, 5 euro za metr. Po ubiegłorocznym załamaniu nadal jednak w największych centrach logistycznych można znaleźć puste powierzchnie. — Dla firm potrzebujących logistycznego zaplecza to najlepszy moment by znaleźć atrakcyjną i optymalną lokalizację — twierdzi Joanna Mroczek dyrektor działu badań i doradztwa w firmie konsultingowej CB Richard Ellis. W Polsce powierzchnia magazynów przekracza 6,1 mln metrów kwadratowych. Jeszcze dwa lata temu firmy logistyczne prześcigały się w inwestowaniu, wydawało się że potrzeby rynku są nieograniczone. Kryzys zaskoczył deweloperów i zamroził pełne banki ziemi, budowy wstrzymano.
— Dopiero teraz obserwujemy ruch w interesie. Dominują jednak inwestycje starannie wybrane, niemal wyłącznie na konkretne zamówienie klienta — mówi dyr. Mroczek.
[srodtytul]Amerykanie zaciskają basa[/srodtytul]
ProLogis amerykański potentat w dziedzinie usług logistycznych, który dzierży trzecią część polskiego rynku magazynowego, już w zeszłym roku przyhamował ekspansję. — Koncentrujemy się na wynajęciu pozostałej dostępnej powierzchni i przedłużaniu umów z klientami — mówi Ben Bannatyne dyrektor ProLogis na Europę Centralną i Wschodnią. Jedyne budowy, które w chodzą w grę ruszą wyłącznie w systemie build to suit — czyli pod konkretne potrzeby zamawiających.
Co prawda ProLogis w pierwszych miesiącach 2010 podwoił powierzchnię magazynową z własnych zasobów przekazywaną nowym klientom w porównaniu do kryzysowego 2009 r. ale Ben Bannatyne nie ma złudzeń: najbliższe miesiące nie przyniosą na rynku przełomu, raczej stabilizację.