I zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt, który może okazać się kluczowy dla tego sektora. – Nie wszystkie lokale, które się ponownie otworzą, przetrwają w dłuższym okresie. Duża dynamika zmian na rynku nie skończy się od razu, choćby dlatego że mogło dojść do trwałych zmian w preferencjach klientów – tłumaczy prezes Gastrojob. – Co najmniej przez jakiś czas może się utrzymać zwiększona popularność posiłków na wynos. To oznacza, że restauracje powinny zmienić swoje strategie marketingowe i zwrócić większą uwagę na promocję w serwisach zajmujących się dostarczaniem posiłków – dodaje.
Czytaj także: Jedna z najlepszych restauracji świata po pandemii będzie sprzedawać burgery
O skali tej rewolucji mogą świadczyć wyniki operatorów specjalizujących się w dostawach jedzenia. Najnowsze analizy firmy Revolut pokazują, że tylko w marcu br. hiszpański operator Glovo odnotował ponad 120 proc. więcej transakcji, z kolei fiński Wolt wypracował wzrosty na poziomie 49 proc., a amerykański UberEats – 46 proc. Ten ostatni, choć w czasie pandemii zdecydował się wycofać z rynków w naszym regionie (Ukrainy, Czechy, Rumunia), pozostał nad Wisłą i przyznaje, że biznes kręci się tu wyjątkowo dobrze. W kwietniu liczba restauracji na jego platformie skoczyła o 188 proc. względem stycznia br. (w tym czasie UberEats odnotowała ponad 67-proc. wzrost liczby nowych restauracji w całej Europie, a globalnie – ponad 97-proc.).
Boom w Polsce przyciąga kolejnych graczy. To dlatego w kwietniu, a więc już w trakcie trwania pandemii, na wejście na nasz rynek, którego wartość szacuje się na 700 mln zł, zdecydował się estoński Bolt Food, związany ze znaną na rynku przewozu osób marką Bolt. Ale niektóre restauracje, aby uniknąć prowizji dla pośredników, same decydują się na dostawy dań na wynos. W ten sposób właśnie zrodziła się inicjatywa #wspieramgastro. Pomysłodawcami byli m.in. właściciele Restauracji Forty. W ciągu czterech tygodni od startu stołeczne placówki gastronomiczne, zrzeszone w tym projekcie, zebrały ponad 4 tys. zamówień na wynos, a ich wartość przekroczyła 370 tys. zł. Restauratorzy zaoszczędzili w ten sposób ok. 120 tys. zł na prowizjach i – jak sami tłumaczą – pieniądze te mogli przeznaczyć na wynagrodzenia pracowników oraz utrzymanie firm.