Zastrzeżenia Inspekcji Handlowej wzbudziło 13,3 proc. słodyczy czekoladowych – poinformował wczoraj Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, na zlecenie którego została przeprowadzona kontrola. Jedne z częstszych uchybień dotyczyły nadzienia. Przykłady? Banany w galaretce oblane gorzką czekoladą w rzeczywistości nie zawierały bananów, a w czekoladzie nadziewanej „z kawą i whisky” – nie było kawy. Z kolei w poziomkowych biszkoptach z galaretką w czekoladzie zamiast poziomek był sok jabłkowy.
Wynikami kontroli nie jest zaskoczony Dariusz Orłowski, prezes Wawelu, giełdowego producenta słodyczy. – Branża słodyczy nawet w czasie dekoniunktury radzi sobie całkiem dobrze, a to przyciąga nowych graczy. Z kolei drożejące surowce powodują, że rosną ciągoty do zastępowania tych surowców innymi, tańszymi składnikami – mówi szef krakowskiej spółki.
Inspekcja Handlowa skontrolowała także wyroby winiarskie. Nieprawidłowości wykryła w 6,2 proc. zbadanych próbek. Najczęstsze wpadki dotyczyły niewłaściwej zawartości cukrów i zaniżonej ilości alkoholu. W błąd wprowadzały też określenia na opakowaniach. Zamiast „napój winopochodny aromatyzowany” podawano, że jest to „wino”.
– Nieprawidłowości to margines – uspokaja Elżbieta Pawłowska z Krajowej Rady Winiarstwa i Miodosytnictwa. – Zdarzają się szczególnie w małych firmach, które działają na pograniczu szarej strefy.
W błąd wprowadzają konsumentów nie tylko producenci wina i słodyczy. Z najnowszego raportu Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych wynika, że w 2009 r. miała ona zastrzeżenia do ok. 16 proc. skontrolowanej żywności.