Niemiecki minister transportu i budownictwa Peter Ramsauer, który kilka dni temu był w Polsce, obiecał, że przyjrzy się jeszcze planom budowy Nord Streamu na wysokości portów morskich Szczecin i Świnoujście. Ale nie ma pewności, że uwzględni polskie postulaty, zwłaszcza że negocjacje w sprawie ułożenia gazociągu w rejonie tzw. toru zachodniego, gdzie powstanie terminal LNG, trwały kilka miesięcy. Wiceminister skarbu Mikołaj Budzanowski przekonuje, że zagłębienie rurociągu ma dla Świnoujścia i dostępności tego portu kluczowe znaczenie. – Skoro udało się to ustalić w przypadku toru zachodniego, to nie ma przeszkód, by podobnie było z torem północnym – dodaje.
Od początku tego roku Szczecin i Świnoujście są najdynamiczniej rozwijającymi się spośród polskich portów. Świnoujście nie ma szans dalszej rozbudowy na obecnie zajmowanych terenach. Jedynym rozwiązaniem jest budowa nowych terminali na nabrzeżu nowo powstającego portu. W porcie obecna jest niemiecka państwowa spółka Deutsche Bahn. Posiada spółkę DB Port Szczecin, której władze deklarują chęć dalszego zaangażowania w rozwój terminalu kontenerowego w porcie. Niemcy są też reprezentowani w radzie nadzorczej portu Świnoujście, przez co mają wpływ na jego zarząd. Eksperci przyznają, że jeżeli ropociąg nie zostanie przesunięty lub zagłębiony, to trudno liczyć na rozwój portu. Zgodnie z obecnie przyjętymi rozwiązaniami do portu będą mogły wpływać statki o zanurzeniu do 13,5 m. – Trwałość gazociągu to 50 lat, trudno przewidzieć, co się będzie działo w porcie za ten czas, ale zgodnie z ogólnoświatowym trendem po morzach pływają statki coraz większe, o coraz większym zanurzeniu – mówi Jarosław Siergiej, prezes spółki zarządzającej portami w Szczecinie i Świnoujściu.
Władze spółki prognozowały, że przeładunki wzrosną w pierwszej połowie tego roku o ok. 5 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2009 roku. Tymczasem zanotowały wzrost na poziomie 36 proc.
[srodtytul]Kontrowersje wokół gazociągu[/srodtytul]
Budowa gigantycznego rurociągu przez Bałtyk od początku wzbudza wiele kontrowersji. Kraje nadbałtyckie – z wyjątkiem Niemiec i Rosji – miały wiele wątpliwości co do tego, jak ta inwestycja wpłynie na środowisko naturalne. Sprawą zajął się nawet Parlament Europejski, ale pomimo twardej postawy polskich eurodeputowanych nie udało się zablokować budowy. Bez znaczenia okazały się też obawy o to, jak bezpiecznie zostanie ulokowany rurociąg, skoro na dnie Bałtyku zalega wiele ton broni, w tym chemicznej, z czasów obu światowych wojen. A konsorcjum Nord Stream zapewniało, że dbałość o środowisko jest głównym celem przy realizacji inwestycji. Pojawiające się w ostatnich tygodniach krytyczne opinie niektórych krajów – w tym Litwy – już praktycznie nie mają znaczenia. Kluczowa dla rozpoczęcia prac okazała się zgoda władz fińskich na ułożenie rurociągu, która pojawiła się po usilnych zabiegach rosyjskiego premiera i prezydenta.
[ramka][srodtytul]Opinia: Bogdan Ołdakowski, ekspert transportu morskiego[/srodtytul]