Ryszard Kardasz, szef jednej z najbardziej technologicznych spółek Bumaru obawia się, że już obecnie, metodą faktów dokonanych, bez specjalnego rozgłosu, informatyczne projekty związane z BMS przenikają do armii dzięki polskim pośrednikom od zagranicznych dostawców sprzętu.
— Tę inwazję zewnętrznych rozwiązań obserwujemy przy okazji ćwiczeń i pokazów — potwierdza Grzegorz Hołdanowicz, redaktor naczelny fachowego magazyny Raport WTO. Hołdanowicz nie ma zastrzeżeń do jakości oferowanego importowanego sprzętu. To zaawansowane technologicznie, skuteczne rozwiązania. — Ale oczekiwałbym pełnej przejrzystości w procedurach wprowadzania najnowocześniejszych i najdroższych komputerowych rozwiązań do sił zbrojnych — dodaje.
Andrzej Kiński z Nowej Techniki Wojskowej, który analizuje na bieżąco wprowadzanie do armii nowych technologii, także optowałby za otwartym wyborem najlepszych rozwiązań. — Nie wiem jednak czy najszczęśliwszą metodą promowania polskich firm i wspierania technologicznej otwartej konkurencji jest obecny nacisk na MON ze strony elektronicznej części zbrojeniowego Bumaru — mówi. Eksperci są jednak zgodni: potencjał polskich spółek elektronicznych związanych z przemysłem obronnym trzeba rozwijać: tym bardziej, że osiągnięcia Przemysłowego Instytuty telekomunikacji, Radwaru (grupa Bumar), a także bydgoskiego Teldatu, ożarowskiego WB Electronics, czy potencjału ośrodków badawczych, m.in Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia czy Wojskowej Akademii Technicznej — są znaczące.
[srodtytul] Hity obronnej elektroniki[/srodtytul]
Tylko PIT i Radwar produkują np. całe spektrum sprzętu radiolokacyjnego od radarów dalekiego zasięgu N12 M, które już pilnują nieba NATO na wschodniej rubieży, po radary Sowa przenoszone w plecaku, które mogą zastąpić wartownika podczas pilnowania bazy. Radary o tak zaawansowanej technologii jak dalekosiężny N12 — M, który widzi na kilkaset kilometrów, jest w stanie wykonać na świecie zaledwie kilka firm z najwyższej półki. Przemysłowy Instytut Telekomunikacji zrobił też radar Liwiec który jest w stanie śledzić w locie pociski i na podstawie ich trajektorii wskazywać cele i korygować ogień własnej artylerii.
Liwiec już służy żołnierzom w Afganistanie. W tym roku także w PIT armia kupiła pięć stacji rozpoznania radioelektronicznego Gunica za 71,3 mln zł. To sprzęt elektronicznego rozpoznania który wykrywa i lokalizuje źródła emisji fal elektromagnetycznych (np. urządzenia łączności). Parametry techniczne urządzeń Gunica są tajne ale, jak się dowiedziała „Rz”, sensorów o takich możliwościach ujawniana urządzeń pokładowych statków powietrznych, namierzania radarów i dyskretnego podsłuchiwania wszelkich urządzeń łączności, nie było dotąd w systemach używanych w Wojsku Polskim. Specjalnością Radwaru stało się kompleksowe łączenie stacji radiolokacyjnych z systemami kierowania ogniem i dowodzenia artylerii. Komputery wyręczają celowniczych i automatyzują proces prowadzenia ognia. To ważne, bo dowódcy zyskują bezcenne sekundy. Najważniejsze dane o napastniku czerpane z radarów możemy oczywiście cyfrowo wymieniać z sojusznikami z NATO.