Sytuacja w branży paliwowej na Ukrainie robi się dramatyczna. TNK-BP poinformowała prezydenta Ukrainy, że należąca do koncernu największa rafineria w kraju przynosi straty, bo, za zgodą władz, rynek opanowali importerzy i spekulanci.

Jak dowiedział się ukraiński portal TSN, w liście do prezydenta, szefowie TNK-BP dowodzą, że przy zachowaniu obecnych tendencji rynkowych, straty koncernu sięgną 150 mln dol. w tym toku. Już został zamrożony program modernizacji rafinerii na ten rok. Do tej pory Rosjanie i Brytyjczycy zainwestowali w zakłady w Lisiczańsku 90 mln dol.

Problem polega na tym, że ukraińskie rafinerie (swoją ma także Łukoil) kupują paliwo do przerobu po cenach rynkowych. Importerzy sprowadzają je z rafinerii sąsiedniej Białorusi. Cena białoruskich paliw jest niższa, bowiem ropa z Rosji jest do nich dostarczana bez cła.

Skuteczny „lobbing” właścicieli największych sieci stacji benzynowych powodował dotąd niemrawe działania ukraińskiego rządu na rzecz ukrócenia importu. Kijów obawia się wzrostu cen paliw i negatywnego społecznego odbioru takich decyzji.