Przed gdańskim sądem toczy się proces z powództwa fundacji Dariusza Michalczewskiego Równe Szanse przeciwko FoodCare. Były bokser współpracował z tą firmą do jesieni 2010 r. Udzielał jej licencji na nazwę Tiger, pod którą sprzedawała najpopularniejszy energetyk w Polsce. Umowę jednak zerwał, bo FoodCare przestał mu płacić za licencję. Spór zakończył się w sądzie, a Michalczewski związał się z grupą Maspex, która wprowadziła na rynek własną wersję Tigera (obecnie tylko ona ma do tego prawo, ponieważ sądy w Krakowie i Gdańsku zakazały FoodCarowi produkcji i dystrybucji Tigera na czas trwania procesów).
Kolejna rozprawa w Gdańsku miała się odbyć 21 czerwca 2011 r. Nie doszło do niej jednak, ponieważ — jak poinformowało biuro prasowe Dariusza Michalczewskiego — ze swoich funkcji zrezygnowali członkowie zarządu FoodCare (na czele firmy stał do tej poty jej założyciel i właściciel Wiesław Włodarski).
— Po raz kolejny staję na ringu, a mój przeciwnik unika walki. Wcześniej z powodu odwołania pełnomocników, a teraz z powodu złożenia rezygnacji całego zarządu spółki FoodCare, sąd został zmuszony do kolejnego przesunięcia terminu rozprawy — komentuje Dariusz Michalczewski. — W mojej opinii to unikanie merytorycznej rozmowy, ponieważ rzeczą niespotykaną jest, aby tak duża firma nie posiadała organów uprawnionych do kierowania jej działalnością, bo to całkowicie paraliżuje jej funkcjonowanie — dodaje.
Michalczewski uważa, że FoodCare zakpił sobie z wymiaru sprawiedliwości. — To jedna z wielu znanych zagrywek stosowanych przez tę firmę, które mają na celu przedłużanie i unikanie rozstrzygnięć sądowych - podkreśla były bokser.
Biuro prasowe FoodCare poinformowało "Rz", że zarząd firmy złożył rezygnację 17 czerwca 2011 r. a następnie powołany został ponownie po uzgodnieniu stanowisk z radą nadzorczą firmy 26 czerwca 2011 r.