Prezes znanej, krajowej agencji ochrony mienia i monitoringu, którego z amerykańskim kontrahentem wiąże umowa o poufności, podkreśla, że organizatorów zagranicznych misji gospodarczych ściąga do kraju dobra marka polskich fachowców od ochrony fizycznej. W cenie jest doświadczenie, więc eksportowi gwardziści wywodzą się spośród byłych operatorów GROM, funkcjonariuszy BOR, antyterrorystycznych jednostek policji i formacji specjalnych Straży Granicznej. Byłych komandosów polski pośrednik ekspresowo szkoli dostarczając podstawowych wiadomości o warunkach pełnienia misji, zadaniach i zagrożeniach. W broń osobistą i szczegółową wiedzę wyposaża pracowników ochrony, już na miejscu, amerykański zleceniodawca.
Weterani poszukiwani
- Według naszej wiedzy, w Libii już znalazło zajęcie ok. 100 polskich pracowników ochrony. To nie jedyny rynek dla tego typu usług. Kilka lat temu, spore zapotrzebowanie na osobistą ochronę i pilnowanie biznesowych przedstawicielstw i firmowych siedzib było w Libanie. W okresie nasilenia ataków pirackich w rejonie Zatoki Perskiej i wodach przybrzeżnych Jemenu, poszukiwani byli specjaliści od operacji portowych i morskich – na zatrudnienie mogli więc liczyć byli żołnierze ze specjalnej jednostki Marynarki Wojennej – Formoza – mówi nasz informator.
W szczególnie gorącym okresie, w niestabilnym Iraku czy Somalii gaże zatrudnionych w ochronie, zwłaszcza w najniebezpieczniejszych rejonach, sięgały 10 tysięcy dolarów miesięcznie plus solidna polisa ubezpieczeniowa, na wypadek nieszczęścia.
Dziś stawki spadły i miesięczne wynagrodzenie, nie licząc asekuracji, sięga 5 tys. dol. Szacuje się , że profesjonaliści z Polski i Europy Wschodniej są i tak konkurencyjni – bo tańsi, nawet – dwu – trzykrotnie od Amerykanów czy security guard z krajów zachodnich.
-Przedmiotem naszej ostatniej umowy jest pomoc w rekrutacji pracowników ochrony zatrudnianych na sześciomiesięcznych kontraktach. Z możliwością przedłużenia pobytu – mówi nasz rozmówca.