Najbardziej ucierpi transport lotniczy w tym przede wszystkim dwa największe stołeczne lotniska — Heathrow, gdzie do godziny 9 rano ląduje ponad 100 samolotów, większość z rejsów długodystansowych i Gatwick oraz City.
Jeśli w ostatniej chwili nie dojdzie do ugody, na swoich stanowiskach pracy w całej Wielkiej Brytanii nie pojawi się 2,5 mln pracowników kontroli granicznej, którzy w ten sposób zaprotestują przeciwko zmianom w systemie emerytalnym. Według brytyjskich władz koszty strajku mogą sięgnąć nawet pół miliarda funtów.
Właściciel Heathrow i kilku innych lotnisk w Wlk Brytanii- BAA poinformował linie lotnicze, że stara się zminimalizować straty, ale na lotniskach brytyjskich wystąpią poważne utrudnienia. Jeśli nie dojdzie do porozumienia ze związkowcami, podróżni będą narażeni nawet na 12-godzinne oczekiwanie w kolejce do kontroli dokumentów. Kłopoty dotkną również pasażerów ze strefy Schengen, którzy w większości krajów UE, nie podlegają kontroli dokumentów, ponieważ Wlk Brytania do niej nie należy.
Linie lotnicze otrzymały już zalecenia, aby wypełniały swoje samoloty do co najwyżej do połowy, bądź znalezienia jakiegoś zapasowego lotniska w innym kraju, skąd można będzie przewieźć pasażerów. „ Nie przewidujemy zmian w rozkładzie lotów, ale zwróciliśmy się do przewoźników, aby 30 listopada ograniczyli wypełnienie w rejsach międzynarodowych do 50 proc. " — napisał w liście do linii lotniczych Normand Boivin, dyrektor generalny lotniska Heathrow, przez które przechodzi codziennie 180 tys. pasażerów. Z pisma wynika również, że lotnisko nie będzie w stanie przyjąć tylu podróżnych, co zazwyczaj a i ci, którzy ostatecznie tam wylądują czekają wielogodzinne kolejki. Normand Boivin nie ukrywa swojego oburzenia wobec bezradności szefów kontroli granicznej UK Border Agency, którzy od dawna wiedzieli o planowanych strajkach i nie przygotowali służb zastępczych.
Linie lotnicze są zbulwersowane. Strajki w lotnictwie nie są czymś wyjątkowym,a bezradność władz brytyjskich zadziwia. — Sugestia, żeby poszczególne rejsy były wypełnione do połowy nie ma żadnego sensu — mówi Leszek Chorzewski, rzecznik Polskich Linii Lotniczych Lot. -Na jakiej podstawie mamy wybrać kto z danego rejsu poleci, a kto nie? Nie mówiąc już o tym, że 50 procentowe wypełnienie samolotów oznacza dużą stratę finansową stratę dla linii — dodaje. Zdaniem rzecznika lotu o wiele rozsądniej byłoby odwołać niektóre rejsy, a pozwolić na wykonanie pozostałych bardziej zapełnionych . Taka praktyka obowiązywała na lotniskach francuskich i niemieckich, kiedy tak strajkowały służby naziemne i kontrolerzy lotów.