Według wiceprezesa Infiniti odpowiedzialnego za sprzedaż Toru Saito, to konieczność, bo Infiniti chce zwiększyć sprzedaż ze 150 tys. do 500 tys. aut w 2016 roku.
- Z 2,5 mln luksusowych aut, które każdego roku znajdują nabywców na całym świecie, aż połowa kupowana jest w Europie. Dlatego nie możemy odpuścić Europy – przekonuje Saito.
Niestety europejski rynek znany jest z małej zyskowności. – Faktycznie koszty dystrybucji w Europie są o 30-35 proc. wyższe niż w USA lub Chinach. To skomplikowany i trudny rynek, o dużej liczbie krajów i języków – przyznaje. Do tej pory japońska marka nie ma wielkich sukcesów – w ub.r. sprzedała na Starym Kontynencie 16,7 tys. aut. To znacznie mniej niż należący do Toyoty Lexus, który od kilku lat nie może zrealizować swoich planów sprzedaży 50 tys. samochodów rocznie.
Przedstawiciel Infiniti dodaje, że sprzedaż w Europie jest bardzo utrudniona przez mocną pozycję marek niemieckich. – Aby przyciągnąć klientów musimy się różnić od nich produktem i usługami. Ta strategia zdaje egzamin w USA, gdzie zdobyliśmy 20 proc. rynku – tłumaczy.
Saito przekonuje, że Infiniti otrzyma właściwy produkt. Jest nim kompaktowy model, przygotowany na przednionapędowej platformie MFA zaprojektowanej przez Mercedesa m.in. dla nowej Klasy A. Samochód będzie napędzany 4-cylindrowymi silnikami benzynowymi i dieslami, także kupowanymi od Mercedesa. Saito podkreśla, że współpraca dotyczy kompaktowego modelu i małych silników.