Polskie porażki

Prezes firmy Amber Gold, gdańszczanin, wraz z żoną Katarzyną P. dołączył do niechlubnego grona twórców największych piramid finansowych w Polsce.

Publikacja: 23.12.2012 23:18

Marcin P.

Marcin P.

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

Amber Gold przez ponad trzy lata oferowała wysokooprocentowane lokaty w złoto, z których mogła pozyskać nawet 500 mln zł. Firma otworzyła dziesiątki placówek w całym kraju, a jej logo widniało w każdym większym mieście. Spółka była też głównym udziałowcem linii lotniczych OLT Express, które zrobiły furrorę w Polsce. Złoty interes kwitł, mimo że był nielegalny – firma prowadziła działalność bankową bez zgody nadzoru finansowego, handlowała złotem bez pozwolenia banku centralnego, a Marcin P., jeszcze jako Stefański, był wcześniej kilkakrotnie skazany za oszustwa finansowe. Początek końca Amber Gold nastąpił w połowie roku. Wtedy nasiliły się niejasności wokół modelu działania spółki, a Marcin P., do tej pory chroniący wizerunek, postanowił pokazać twarz. Kiedy od klientów płynęły pierwsze sygnały o tym, że firma zalega z wypłatami środków z lokat, prezes bez mrugnięcia okiem zapewniał, że to tylko przejściowe kłopoty. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Pod koniec lipca OLT Express zawiesiły wszystkie loty i złożyły wniosek o upadłość. Dwa tygodnie później Amber Gold poinformował o likwidacji spółki i zamknął wszystkie oddziały. Efekt działalności Marcina P. to 10 tys. poszkodowanych klientów. „Polski Madoff" usłyszał siedem zarzutów, m.in. oszustwa znacznej wartości. Grozi mu do 15 lat więzienia. Osiem zarzutów postawiono też jego żonie. Marcin P. przebywa w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim, ma status więźnia „szczególnie chronionego".

—ak

PRZEGRANI KRAJ

Marcin P., były prezes Amber Gold

Gdańszczanin, wraz z żoną Katarzyną P., dołączył do niechlubnego grona twórców największych piramid finansowych w Polsce. Amber Gold przez ponad trzy lata oferowała wysokooprocentowane lokaty w złoto, z których mogła pozyskać nawet 500 mln zł. Firma otworzyła dziesiątki placówek w całym kraju, a jej charakterystyczne logo – chroniący przed zarazą krzyż morowy z XVI wieku -  wpisał się w przestrzeń każdego większego miasta. Amber Gold było też głównym udziałowcem linii lotniczych OLT Express, które zrobiły furorę w Polsce. Złoty interes kwitł, mimo że był nielegalny – firma prowadziła działalność bankową bez zgody nadzoru finansowego, handlowała złotem bez pozwolenia banku centralnego, a Marcin P., jeszcze jako Stefański, był wcześniej kilkakrotnie skazany za oszustwa finansowe. Początek końca Amber Gold nastąpił w połowie roku. Wtedy nasiliły się niejasności wokół modelu działania spółki, a Marcin P., do tej pory chroniący wizerunek, postanowił pokazać twarz. Kiedy od klientów płynęły pierwsze sygnały o tym, że firma zalega z wypłatami środków z lokat, prezes bez mrugnięcia okiem zapewniał, że to tylko przejściowe kłopoty. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Pod koniec lipca OLT Express zawiesiły wszystkie loty i złożyły wniosek o upadłość. Dwa tygodnie później Amber Gold poinformował o likwidacji spółki i zamknął wszystkie oddziały. Efekt działalności Marcina P. to 10 tys. poszkodowanych klientów. „Polski Madoff" usłyszał siedem zarzutów, m.in. oszustwa znacznej wartości. Grozi mu do 15 lat więzienia. Osiem zarzutów postawiono też jego żonie. Marcin P. przebywa w areszcie w Piotrkowie Tryb., ma status więźnia "szczególnie chronionego".

–agmk

Reklama
Reklama

Waldemar Pawlak, były szef PSL, były wicepremier i minister gospodarki

19 listopada podał się do dymisji (odwołany formalnie 27 listopada) po tym, jak dwa dni wcześniej przegrał z Januszem Piechocińskim wyścig o fotel szefa ludowców – od razu zapowiedział rezygnację z rządowego fotela. Pawlak szefował partii w latach 1991-1997, a potem ponownie od roku 2005. Od 2007 r. przez pięć lat w rządzie Donalda Tuska pełnił rolę wicepremiera i ministra gospodarki odpowiadając m.in. za górnictwo, energetykę, PARP czy instytuty badawcze i specjalne strefy ekonomiczne. Wcześniej Pawlak był dwukrotnie premierem, kandydował też na urząd prezydenta. Jest absolwentem Politechniki Warszawskiej.

- kbac

Mirosław Taras, były prezes Bogdanki

Szefował lubelskiej kopalni, największej i najbardziej efektywnej, od 2008 r., ale po studiach na AGJ związany był z nią od lat 80. Wprowadził ją na giełdę w 2009 r. Po pełnej prywatyzacji spółki nie zgadzał się z postępowaniem rady nadzorczej spółki. Ta zarządziła audyt dotyczący m.in. zatrudniania firm zewnętrznych, ale prezes odmówił zastosowania zaleceń z dokumentu, w efekcie z końcem września został odwołany. W rozmowie w „Rz" powiedział wtedy, że to za to, iż „nie przyjął korupcyjnej propozycji i nie godził się na ustawianie przetargów". Sprawą zajmuje się prokuratura, a sąd na wniosek Tarasa zajmie się wnioskiem o unieważnienie uchwały o jego odwołaniu.

- kbac

Reklama
Reklama

Witold Jesionowski, prezes Bomi

To za jego kadencji do sądu został złożony wniosek o upadłość tej znanej sieci delikatesów, ale tak naprawdę w tym miejscu powinno zostać wymienionych wielu byłych już członków zarówno zarządu jak i kadry menedżerskiej niższego szczebla. Bomi popełniło wiele błędów – zbyt szybki rozwój, wybór wielu nietrafionych lokalizacji pod sklepy. Podobnie wygląda sprawa finalizowanych przejęć. Spółka we wniosku o upadłość zgłosiła wierzytelności o wartości ok. 220 mln zł. Obecnie trwa proces restrukturyzacji, zobaczymy czy Bomi będzie w stanie przetrwać.

- p.m.

Amber Gold przez ponad trzy lata oferowała wysokooprocentowane lokaty w złoto, z których mogła pozyskać nawet 500 mln zł. Firma otworzyła dziesiątki placówek w całym kraju, a jej logo widniało w każdym większym mieście. Spółka była też głównym udziałowcem linii lotniczych OLT Express, które zrobiły furrorę w Polsce. Złoty interes kwitł, mimo że był nielegalny – firma prowadziła działalność bankową bez zgody nadzoru finansowego, handlowała złotem bez pozwolenia banku centralnego, a Marcin P., jeszcze jako Stefański, był wcześniej kilkakrotnie skazany za oszustwa finansowe. Początek końca Amber Gold nastąpił w połowie roku. Wtedy nasiliły się niejasności wokół modelu działania spółki, a Marcin P., do tej pory chroniący wizerunek, postanowił pokazać twarz. Kiedy od klientów płynęły pierwsze sygnały o tym, że firma zalega z wypłatami środków z lokat, prezes bez mrugnięcia okiem zapewniał, że to tylko przejściowe kłopoty. Potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Pod koniec lipca OLT Express zawiesiły wszystkie loty i złożyły wniosek o upadłość. Dwa tygodnie później Amber Gold poinformował o likwidacji spółki i zamknął wszystkie oddziały. Efekt działalności Marcina P. to 10 tys. poszkodowanych klientów. „Polski Madoff" usłyszał siedem zarzutów, m.in. oszustwa znacznej wartości. Grozi mu do 15 lat więzienia. Osiem zarzutów postawiono też jego żonie. Marcin P. przebywa w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim, ma status więźnia „szczególnie chronionego".

Reklama
Biznes
Ścięte rekomendacje dla producentów gier. Faworyt inwestorów jest już tylko jeden
Biznes
Putin ignoruje Trumpa, szansa dla sektora kosmicznego, chipy wracają do Chin
Biznes
Przedsiębiorcy boją się wyższych ceł Trumpa
Biznes
Polak wrócił na Ziemię. Czy wykorzystamy kosmiczną szansę?
Biznes
Ultimatum Trumpa dla Putina, mniej ofert pracy, Bruksela szykuje cła odwetowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama