Choć niż demograficzny mocno przetrzebił uczniowskie szeregi, a spowolnienie gospodarcze dało po kieszeni rodzicom, w prognozach wydawców na razie tego nie widać. – Wartość rynku detalicznego podręczników wyniesie nieco ponad 1,1 mld zł. W przyszłym roku spodziewamy się podobnego trendu. Natomiast za dwa lata nastąpi zapaść całego rynku książek, wraz z wdrożeniem w szkołach państwowego darmowego podręcznika cyfrowego – mówi Piotr Marciszuk, prezes wydawnictwa Stentor i zarazem prezes Federacji Wydawców Europejskich.
Przeforsowany przez polityków pomysł od początku budzi wątpliwości wydawców, którzy nie uczestniczą w przygotowaniach (z wyjątkiem Grupy Edukacyjnej). – Jesteśmy za cyfrową szkołą, za wyposażeniem szkół w sprzęt i dostęp każdej klasy do Internetu. Jesteśmy jednak także zgodni, że bezpłatny e-podręcznik, zlecony i aprobowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, to nie jest rozwiązanie wolnorynkowe – mówi Jerzy Garlicki, szef WSiP.
Jak twierdzi branża, polska szkoła nie jest przygotowana do pracy na dużą skalę w cyfrowym środowisku, a darmowy cyfrowy podręcznik zabije na rynku konkurencję. Strona rządowa się z tym nie zgadza. – Debiut e-podręcznika zmobilizuje wydawców i branżę technologiczną do szybszych działań biznesowych związanych z tworzeniem zasobów edukacyjnych. Nie będzie miał wpływu na zmniejszenie obrotów branży – przekonuje Krzysztof Wojewodzic, kierownik wydziału otwartych zasobów edukacyjnych w Ośrodku Rozwoju Edukacji, który koordynuje projekt e-podręczników.