Producent aut elektrycznych z Kalifornii rezygnuje z praw patentowych, aby przyspieszyć rozwój rynku samochodów z napędem elektrycznym.
Według Tesli, w grę może wchodzić około 200 patentów dotyczących rozwiązań zastosowanych w najpopularniejszym modelu Tesli S.
Musk podczas konferencji z inwestorami nie ukrywał frustracji z faktu, że inni producenci w USA nie rozwijają technologii produkcji samochodów z napędem elektrycznym o dłalekim zasięgu. Większość aut innych koncernów z tej grupy może przejechać na jednym ładowaniu do 200 kilometrów – o połowę mniej niż Model S. Jego zdaniem, w siedem lat po wprowadzeniu na rynek pierwszego modelu Tesli, cały sektor rynku motoryzacyjnego powinien rozwijać się w dużo szybszym tempie. Przyznał też, że decyzja jaką podjął wzbudziła co najmniej zdziwienie niektórych członków rady nadzorczej oraz wyższego menedżmentu spółki. Jego zdaniem ryzyko się jednak opłaci. Dużo ważniejsze o strzeżenia praw patentowych jest przyciąganie nowych utalentowanych ludzi z pomysłami – uważa Musk.
- Wierzę, że zastosowanie zasady "otwartego źródła" w przypadku naszych patentów raczej wzmocni niż osłabi naszą pozycję na rynku – napisał na swoim blogu.
Decyzja Muska może mieć także uzasadnienie ekonomiczne i przynieść Tesli wymierne korzyści. Spółka buduje obecnie największą w USA fabrykę akumulatorów litowo-niklowych. Uchylenie zastrzeżeń patentowych może sprawić, że za montaż aut elektrycznych zabiorą się także inni producenci, którzy będą kupować baterie w zakładach Tesli, które już ochrzczono "Gigafabryką". Tesla chce także rozwijać w przyszłości sieć szybkiego doładowywania akumulatorów, z której mogliby korzystać także użytkownicy aut elektrycznych nie wyprodukowanych w zakładach kalifornijskiego producenta.