Zbrojeniówka nie może wystartować z zaplanowaną modernizacją 128 używanych w naszej armii leopardów 2A4 – wartą ponad miliard złotych – bo niemieccy producenci tych czołgów nie chcą się dzielić technologiami i potencjalnym zarobkiem.
– Sprawę położono już na samym początku: wojsko wskazało jednego zagranicznego partnera rodzimych spółek – współproducenta czołgów Leo-Kraus-Maffei Wegmann. Nic dziwnego, że koncern poczuł się niezastąpiony – nie kryje irytacji prezes jednej ze zbrojeniowych firm zaangażowanych w program.
Wyjść z pata
Monika Koniecko, rzeczniczka Polskiego Holdingu Obronnego, potwierdza, że negocjatorzy rodzimego konsorcjum, które z zagranicznymi partnerami miało unowocześniać czołgi, nie są w stanie nakłonić KMW do efektywnej współpracy.
Ale błędów było więcej. Najpierw w sprawie współdziałania przy ogromnym przedsięwzięciu nie potrafiły się porozumieć polskie firmy, a teraz zachodnie koncerny najwyraźniej postanowiły robić biznes bez naszego udziału.
Odblokowanie leopardowych inwestycji jest ważne nie tylko dlatego, że przemysł miał zarobić na modernizacji kilkaset milionów złotych, utrzymać miejsca pracy i po latach wreszcie spolonizować serwis niemieckich czołgów. Nie mniej ważne było pozyskanie przy okazji ich renowacji zachodnich technologii potrzebnych do rozwoju polskiej broni pancernej.