Specyfika pracy i niedostępność tematyki dla pozostałych pracowników pozwala im na otaczanie się aurą tajemniczości. W pewnym momencie okazuje się, że firma staje się zakładnikiem ludzi i wybranych rozwiązań, a co za tym idzie – kosztów, których zasadność trudno czasem zweryfikować, a jeszcze trudniej obniżyć.
Tymczasem dziś firma, której celem jest rozwój, nie może sobie pozwolić na rozpraszanie się na inne rodzaje działalności niż ta bezpośrednio związana z jej głównym biznesem. Takim obszarem jest właśnie IT – rozumiane zwłaszcza jako systemy wspierające biznes, sprzęt komputerowy i oprogramowanie narzędziowe. Dziś utrzymywanie działów IT i infrastruktury komputerowej czy serwerowej w firmie, która na tym obszarze nie zarabia, jest nieefektywne.
Dlatego Grupa Gremi, wydająca m.in. „Rz", zdecydowała o przeniesieniu struktury związanej z informatyką do odrębnej spółki, krakowskiej firmy ARC Consulting. Wyszliśmy z założenia, że zamiast samemu walczyć z narosłymi przyzwyczajeniami i reformować powoli dział, dużo wydajniej będzie przekazać nadzór nad IT zewnętrznej firmie, która z tej branży wyrosła.
Argument kompetencji szedł w parze z finansowym. Nie trzeba znać się na IT, by policzyć, że np. ciągłe wsparcie informatyczne wymaga zatrudnienia przynajmniej trzech techników, którzy zajmować się będą w zasadzie tylko tym zadaniem – nawet jeśli ich dyżur nie jest w 100 proc. wypełniony zleceniami, bo globalne awarie (na szczęście) zdarzają się dość rzadko. Choć z wyliczenia „skompresowanego" czasu pracy wynikało, że tę samą pracę w zasadzie mogłoby wykonywać dwóch ludzi, to kwestie grafiku dyżurów i zastępowalności pracowników są nieubłagane.
A firma świadcząca usługę wsparcia informatycznego nie tylko nam, ale i innym, może pozwolić sobie na większą elastyczność zatrudnienia. Ten sam pracownik może być w niej przydzielony do kilku klientów, a w większej grupie łatwiej o zastępowalność.