W tym roku w Europie wzrośnie liczba sprzedanych aut osobowych o ok 2-3 proc. A w kolejnych latach według prognoz największej firmy analitycznej rynku motoryzacyjnego IHS Automotive rejestracje nowych aut mają zwiększać się o ok 300 tys. pojazdów. Czyli tyle, ile wynosi produkcja średniej fabryki.
To znaczy, że tempo wzrostu będzie niższe, od zanotowanego w 2014, kiedy sięgnęło 5 proc. Wówczas, było to jednak odbicie od najniższego poziomu z 2013, ale i obciążone wydarzeniami geopolitycznymi, zwłaszcza kryzysem na linii Rosja- Ukraina.
W minionym roku najszybciej rosnącymi markami na europejskim rynku był Jeep (+57 proc.), Mitsubishi (+ 32 proc.) Lexus (+ 27 proc.), Dacia (+27 proc.) i Mazda (+20 proc.). Natomiast teraz wielki apetyt na wzrost ma Opel. Europejska część General Motors sprzedała w roku 2014 1,08 mln aut — poinformował firma 7 stycznia. Akcje spółki wzrosły o 5,74 proc. i kosztują najdrożej od 2011 roku. To efekt ostatniej restrukturyzacji Opla prowadzonej przez Carla Thomasa Neumanna. We środę Peter Christian Kuespert, członek zarządu Adam Opel AG nie ukrywał, że w tym roku spółka liczy przede wszystkim na powodzenie najnowszej Corsy, oraz najmniejszego auta Opla- Karla. —Ale nie mamy złudzeń. Przełomu w tym roku nie będzie i 2015 niewiele się będzie różnił od 2014- mówił Kuespert. Główny powód takiej sytuacji, to nadal kiepskie nastroje konsumentów strefie euro, uporczywie wysokie bezrobocie w niektórych krajach, chociażby we Włoszech i nikłe szanse na szybkie zakończenie konfliktu Moskwa-Kijów. Małe są więc szanse, aby konsumenci z większym optymizmem porywali się na poważne wydatki, a kupno samochodu, po mieszkaniu jest zazwyczaj największą inwestycją gospodarstw domowych.
Wśród rynków, które rosły w 2014 roku na pierwszym miejscu jest Hiszpania, za nią Czechy, Szwecja, Polska i Portugalia. Holandia, Belgia i Austria najprawdopodobniej zakończyły ubiegły rok spadkiem sprzedaży — szczegółowe dane Europejskie Stowarzyszenie producentów Pojazdów (ACEA) poda dane 17 stycznia.
Analitycy IHS wskazują, że nie ma co liczyć na to, że np Wielka Brytania zdoła utrzymać wysokie tempo wzrostu sprzedaży, jakim mogła się poszczycić nieprzerwanie od 10 lat. — Brytyjczycy jako pierwsi powrócili do poziomu sprzed kryzysu finansowego i nie ma co liczyć, że są jeszcze jakieś niewyczerpane rezerwy wzrostu. Oczekujemy też minimalnego wzrostu we Włoszech i we Francji oraz stagnacji na rynku niemieckim- mówił Mattias Wissmann, prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA). Jego zdaniem przyszłość europejskiej motoryzacji w dużym stopniu jest uzależniona od polityków w Berlinie i Brukseli, a zwłaszcza tego, czy Niemcy i Europa będą w stanie zwiększyć swoją konkurencyjność.