Odejście Tomasza Zdzikota z Poczty Polskiej (PP) było spodziewane od pewnego czasu. – Związany z tematyką obronności, specjalizujący się w cyberbezpieczeństwie, nie czuł się najlepiej w firmie tonącej w masie problemów, lawirując między oczekiwaniami licznych związków zawodowych – mówi nam o prezesie jeden z pracowników PP. Kadencja obecnego zarządu państwowej spółki skończyła się w czerwcu, a konkurs na nowych członków – jak dotąd – nie przyniósł efektów. Z naszych informacji wynika, że w miejsce obecnego prezesa może zostać wybrany jako pełniący obowiązki któryś z wiceprezesów, a konkurs rozpisany zostanie na nowo.

Tomasz Zdzikot to zaufany wicepremiera i ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Do PP przyszedł na początku pandemii właśnie z resortu obrony. Zastąpił Przemysława Sypniewskiego, któremu zarzucano, że torpeduje idę przeprowadzenia kontrowersyjnych wyborów kopertowych. Rząd wymienił prezesa Poczty w nadziei, że uda się przeprowadzić ów proces, co finalnie się nie udało. Związkowcy PP oskarżali byłego wiceministra obrony narodowej, a wcześniej wiceministra spraw wewnętrznych, że ściąga do spółki na intratne stanowiska byłych współpracowników, czy też pracowników z resortów siłowych, nie mających doświadczenia w branży pocztowej.