Zgodnie z obowiązującymi od poniedziałku przepisami, w Polsce nie powinno być w sprzedaży telekomunikacyjnych kart przedpłaconych pozwalających od razu po zakupie na wykonywanie połączeń. Jak się okazało, to tylko teoria. Dziennikarka „Rzeczpospolitej" kupiła w supermarkecie kartę Orange, z której po włożeniu do aparatu można było dzwonić. Aktywna była także karta sieci Plus nabyta w kiosku osiedlowym. Pracownik jednego z telekomów stwierdził to samo w odniesieniu do kart T-Mobile i Plusa. Jedynie zakupione do testu karty Play nie logowały się do sieci w ogóle.
Niewykluczone, że mamy do czynienia tylko z opóźnieniem w realizacji procedur, które dotyczą kilku milionów kart.
Wojciech Strzałkowski z biura prasowego T-Mobile Polska zapewnił nas, że o godzinie 0.00 operator rozpoczął procedurę blokowania niesprzedanych do północy 24 lipca kart przedpłaconych oraz że telekom nie miał do tej pory sygnałów, że na rynku są dostępne karty aktywne.
– Przy próbie wykonania połączenia zostanie ono przekierowane na infolinię – wyjaśnia Strzałkowski. Z kolei rzecznik Orange Wojciech Jabczyński twierdzi, że to nietypowy przypadek: – Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca – przyznaje. Komentarza sieci Plus nie udało nam się w poniedziałek uzyskać.
Ustawa antyterrorystyczna przewiduje, że zanim karta prepaid pozwoli na wykonywanie połączeń, jej posiadacz musi zarejestrować numer, podając swoje dane osobowe i okazując dowód osobisty.