Dodatkowo włączył się czynnik chiński. Władze w Pekinie zdecydowały się na symboliczną podwyżkę stóp procentowych, tym samym dały sygnał, że zdeterminowane są kontrolować wzrost gospodarczy, tak aby nie doszło do przegrzania. Z tego powodu taniały i co najmniej przez kilka tygodni nie będą drożeć metale przemysłowe.

Wyhamowany został też wzrost cen ropy, która kosztowała już powyżej 83 dol. za baryłkę. Mimo że główny powód wysokiej ceny wyjątkowo mroźna i śnieżna zima napędza popyt. I będzie napędzała jeszcze przez co najmniej dziesięć dni, bo prognozy nie mówią o rychłym ociepleniu. Dodatkowo ceny ropy wspierane są przez napięcia na linii Moskwa – Mińsk.

Na tym tle nie dziwi popyt na złoto, który zawsze pojawia się, gdy słabnie dolar, a na rynki wkracza polityka. Wczoraj za uncję trzeba było zapłacić 1139,4 dol., niewiele mniej, niż tuż przed końcem roku. Inwestorzy z niepokojem odebrali informacje o złej sytuacji na rynku pracy USA. To dowód, że ożywienie gospodarki amerykańskiej nie jest tak bliskie, jak się jeszcze niedawno wydawało.

Na rynku metali przemysłowych tylko słaby dolar trzymał ceny miedzi powyżej 7,5 tys. dol. Zdaniem analityków Commerzbanku cynk i miedź będą teraz traciły najbardziej. Warto przypomnieć, że to popyt Chin spowodował w 2009 r. wzrost cen miedzi o 140 proc.