Jesienią zapasy węgla polskich kopalń doszły do 6 mln ton – to tyle, ile energetyka zużywa łącznie w ok. półtora miesiąca. Mimo srogiej zimy zapasy paliwa nie zmniejszają się jednak szybko.
Energetycy przyznają, że zapasy surowca są większe niż wymagane ustawą (ta obliguje je do zapasu węgla na 30 dni). Zwały przy kopalniach też nie zmniejszają się znacząco – m.in. dlatego, że eksportujemy mniej paliwa (a importujemy więcej), bo zagraniczni odbiorcy wybierają tańsze, m.in. z Rosji. Z informacji „Rz” wynika, że rosyjskie paliwo wybierają nawet Austriacy bazujący dotychczas głównie na polskim węglu.
Urząd Regulacji Energetyki co dwa miesiące sprawdza, czy elektrownie utrzymują zapasy węgla na bezpiecznym poziomie. Danych za styczeń jeszcze nie podsumował. Z monitoringu przeprowadzonego w listopadzie wynikało jednak, że żadna z elektrowni na braki surowca nie narzekała.
Przedstawiciele jednej z dużych spółek energetycznych przyznają, że zapasy mają tak duże, że zastanawiają się, jak realizować kolejne odbiory węgla z kopalń. Węglową górkę ratują ciepłownie, które przez mrozy zużywają więcej paliwa.
– Choć naszym głównym odbiorcą jest energetyka, która realizuje kontrakty w terminie, to nie mamy zapasów węgla, bo paliwo kupują ciepłownie – przyznaje Mirosław Taras, prezes Bogdanki.