Z informacji „Rz” wynika, że na polsko-rosyjskie porozumienie gazowe składać się będzie kilka dokumentów. Wejdą w życie, jeśli wszystkie zaakceptuje Rada Ministrów. Ze względu na znaczenie tego porozumienia i jego wymiar – nie tylko biznesowy, ale i polityczny – można się spodziewać w najbliższym czasie gorących dyskusji na temat poszczególnych zapisów. Na razie informacje są niepełne.
Wiadomo jednak, że głównym dokumentem będzie umowa o wydłużeniu o 15 lat (do 2037 r.) kontraktu na dostawy gazu wraz z zapisem o ich zwiększeniu do 10,3 mld m sześc. z obecnych 8 mld.
Równie istotna jest umowa tranzytowa. Zapewnia ona Polsce – jak twierdzi jedna z osób uczestniczących w negocjacjach – co najmniej do 2040r. status kraju tranzytowego. – To gwarancje, że Gazprom nie zrezygnuje z przesyłania swojego gazu rurociągiem jamalskim i nie zmniejszy dostaw do Niemiec tą drogą – zapewnia nasz rozmówca.
Nie wiadomo tylko, czy takie warunki uda się Polsce w pełni wyegzekwować i czy za kilka lub kilkanaście lat władze Gazpromu nie stwierdzą, że gazociąg jest zbyt stary, wymaga naprawy. Może to być wygodna wymówka do zamknięcia go i skierowania większych dostaw do Niemiec inną drogą – budowanym rurociągiem po dnie Bałtyku (Nord Stream). Nie wiadomo, czy strona polska zabezpieczyła się przed takim scenariuszem.
Szczególnie dokładnie będą analizowane uzgodnienia szefów PGNiG i GazpromExportu dotyczące wzajemnych rozliczeń. Kwestia zaległych należności Gazpromu za tranzyt gazu rurociągiem jamalskim była przedstawiana przez stronę rządową jako główna przeszkoda na drodze do zawarcia kontraktu. W mediach pojawiały się różne wyliczenia tych kwot, nawet do kilkuset milionów dolarów. Gdyby się okazało, że upust w cenie gazu dla PGNiG, jaki w zamian za anulowanie zaległości zaoferował Gazprom, jest zbyt niski, rząd nie zaakceptuje dokumentu.