W tym roku krajowe spółki pozyskiwały z giełdy średnio (dotyczy akcji nowych emisji i akcji już istniejących) około 50 mln zł – o jedną trzecią więcej niż w całym 2006 roku. Przeciętny koszt tej operacji spadł natomiast z 4,1 proc. do 3,3 proc. pozyskanych środków. Najtaniej kapitał pozyskały Noble Bank, Mercor i J.W. Construction, które na przeprowadzenie oferty przeznaczyły nieco ponad 1 proc. wartości emisji. Jedocześnie Kolastyna, NTT i Helio to spółki, które za status giełdowy zapłaciły grubo ponad 10 proc. uzyskanych pieniędzy.
Odkąd zaczął się boom na rynku pierwotnym, koszty przeprowadzenia publicznej oferty systematycznie rosły. Jeszcze w 2004 roku spółki za upublicznienie akcji płaciły średnio 2,3 proc. Przed rokiem musiały już zapłacić 4,1 proc. uzyskanych z oferty środków. Wzrost ten wynikał głównie z dużego zainteresowania rynkiem pierwotnym wśród firm poszukujących kapitału. Działa tu prosta zasada popytu i podaży – są chętni, ceny rosną. Co się zatem stało, że w tym roku trend się odwrócił? Przecież zainteresowanie giełdą wcale się nie zmniejszyło. Wręcz przeciwnie, jest ono największe w dziejach polskiego rynku kapitałowego. Do najważniejszych czynników, które się składają na ogólne koszty, zaliczyć należy wielkość emisji, stopień skomplikowania oferty oraz koszty firm zewnętrznych związane z doradztwem, sporządzeniem prospektu i samą sprzedażą akcji.
I właśnie ten pierwszy element wydaje się głównym powodem spadku ogólnych kosztów wejścia na giełdę. W zestawieniu kosztów i wielkości ofert widać bowiem prostą zależność. Im potrzeby danej firmy są większe, tym taniej może przeprowadzić całą operację. Do tej pory nowi emitenci (którzy podali rozliczenie kosztów emisji) na giełdowy debiut wydali łącznie prawie 144 mln zł. Około 100 mln zł z tej kwoty kosztowało przygotowanie i przeprowadzenie oferty. Tu najwięcej, bo 27,6 mln zł, wydał LC Corp, co nie dziwi, zważywszy na to, że spółka ta przeprowadziła największą tegoroczną ofertę. Ale już na drugim miejscu znalazł się Petrolinvest, który pod względem wielkości uplasował się dopiero na siódmym miejscu. Zapłacił przeszło 7 mln zł i była to jedna z najdroższych tegorocznych ofert. Zdecydowanie najwięcej za upublicznienie akcji zapłaciła natomiast Kolastyna. W sumie wydała 7,4 mln zł za emisję akcji wartą 52,5 mln zł. Zakładając, że około 65 – 80 proc. ogólnych kosztów emisji to wynagrodzenie brokera, można się spodziewać rekordowego roku dla tej branży. Kolejną istotną pozycją składającą się na ogólne koszty są wydatki związane ze sporządzeniem prospektu i doradztwem. Za te usługi spółki zapłaciły już 30 mln zł – średnio o 5 mln zł mniej niż w 2006 roku. Mniej na giełdowych debiutach zarabiają też firmy zajmujące się PR oraz media. Średnio na promocję oferty spółki wydały w tym roku o około 7,5 proc. mniej niż przed rokiem. Wyraźnie spadł też udział promocji w łącznych kosztach oferty. Obecnie stanowi on nieco ponad 12 proc., podczas gdy przed rokiem sięgał 20 proc. Jednak nie wszyscy oszczędzają na tej pozycji. Olbrzymią determinację wykazała w tym względzie Kolastyna, która przeznaczyła na ten cel prawie 3,1 mln zł – ponad 40 proc. wszystkich kosztów. W czasach prosperity giełdowej spółki praktycznie nie korzystają natomiast z subemisji, czyli swego rodzaju ubezpieczenia oferty, które jest również elementem kosztów.
Obserwując rynek IPO, widać dość wyraźny podział według wielkości ofert oraz obsługujących je brokerów. Największe oferty (ponad 100 mln zł), a zarazem najtańsze, przeprowadzają CDM PKO i CA IB. Spółki korzystające z usług tych domów maklerskich zapłaciły średnio około 2,6 proc. pozyskanych z emisji środków (1,9 proc. – koszty przygotowania i przeprowadzenia oferty). W grupie brokerów, którzy specjalizują się w ofertach od 50 mln zł do 100 mln zł, firmy płaciły średnio około 3,9 proc. (2,7 proc. – koszty przygotowania i przeprowadzenia oferty). Natomiast za oferty do 50 mln zł trzeba średnio zapłacić 4,3 proc. (2,5 proc. – koszty przygotowania i przeprowadzenia oferty). W ostatniej grupie najtańszy w tym roku jest Capital Partners.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora: c.adamczyk@rp.pl