– Ostateczna decyzja zapadnie przed końcem roku. Ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że uda się zachować wino owocowe – powiedział dziennikarzom wiceminister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Dziś wieczorem uczestniczył on w negocjacjach nad reformą rynku wina, gdzie kolejny raz podniósł polski postulat. Przedstawiciele Komisji Europejskiej są nawet bardziej zdecydowani. – To już przesądzone. Wino owocowe zostanie – mówi "Rz" Michael Mann, rzecznik prasowy KE.
W zaproponowanej kilka miesięcy temu przez Komisję Europejską reformie rynku wina zabrakło definicji trunku wytwarzanego z owoców innych niż winogrona. To by oznaczało, że stracilibyśmy w przyszłości wywalczone w czasie negocjacji akcesyjnych prawo do produkowania wina np. z jabłek czy porzeczek i znakowania go jako "wino owocowe". KE argumentowała, że takie są wymogi Światowej Organizacji Handlu (WTO): wino jest z winogron, a nie z jabłek czy porzeczek.
Zaprotestowała Polska, ale – szczęśliwie dla nas – jeszcze kilka innych krajów UE, w tym Niemcy. U naszych zachodnich sąsiadów Äppelwoi, czyli wino jabłkowe, to część wielowiekowej tradycji Hesji. Poza tym o prawo do zachowania produkcji wina owocowego zabiegały inne kraje o zimniejszym klimacie, jak Finlandia, Szwecja czy państwa bałtyckie.
– Skoro pozwala się na szeroką definicję wódki, to dlaczego zabierać nam prawo do produkowania wina owocowego – argumentował minister Marek Sawicki.
Właśnie dziś ministrowie rolnictwa formalnie przyjęli mniej korzystną dla Polski definicją mocnego alkoholu. Zgodnie z uzgodnieniami politycznymi z czerwca wódką będzie można nazwać każdy mocny trunek. Zatwierdzone wczoraj ostatecznie nowe rozporządzenie określa, że każdy wysokoprocentowy trunek wytwarzany z produktów pochodzenia rolnego ma prawo do nazwy wódka.