Ministerstwo Gospodarki powinno ją podjąć w tym roku. To największe złoża surowca w Europie – mają 40 mld ton, z czego 15 mld ton nadaje się do wydobycia. Jeśli nie uruchomimy nowych złóż, eksploatacja surowca w Polsce może się zakończyć w 2040 r.
W naszym kraju ok. 35 proc. energii wytwarza się z węgla brunatnego. Jego tona jest trzy razy tańsza od kamiennego (kosztuje ok. 70 zł), jednak jest on mniej energetyczny i trudny w transporcie (ma dużą zawartość wody). – Jeśli nie uruchomimy nowych złóż, to za 15 lat zacznie spadać wydobycie węgla brunatnego, co spowoduje zmniejszenie produkcji energii wykorzystującej to paliwo – tłumaczy Zbigniew Holinka, dyrektor biura zarządu Porozumienia Producentów Węgla Brunatnego. – Na przykład w Niemczech, gdzie wydobywa się 170 mln ton węgla brunatnego rocznie, budowane są nowe kopalnie, np. Garzweiler, z wydobyciem 40 mln ton – wylicza. Zdaniem byłego ministra gospodarki Janusza Steinhoffa bez inwestycji w węgiel brunatny energetyka nie ma szans na pokrycie rosnącego zapotrzebowania.
Teraz najwięcej węgla wydobywają KWB Bełchatów (ok. 37,7 mln t rocznie) i Turów (12,9 mln t). Konin wydobywa 10,4 mln t, Adamów ok. 4,4 mln t. Szansą, oprócz Legnicy, jest przygotowywane na 2009 rok do eksploatacji pole Szczerców dla Bełchatowa (zasoby ok. 620 mln ton) oraz Złoczew (485 mln ton).
To zależy od uruchomienia złóż w okolicach Legnicy. Bez tego węgiel brunatny wyczerpie się w Polsce w ciągu 30 lat.